24/05/2009

italia

Przez chwilę jestem mężczyzną, zgubiłem się na dworcu. Nie wiem w jakim kraju i co tam robię. Widzę swoje odbicie w lustrze, gęsta broda szerokie barki. Jestem Katalończykiem. W tłumie dostrzegam rozpromienioną kobietę w białych obcisłych spodniach i różowym swetrze. Nogi miała kosmicznie długie, lekko kręcone blond włosy, po trzydziestce. Bez słów zaczęliśmy iść w stronę ubikacji mijając tłum turystów, po chwili za nami szło też kilku żandarmów. Sprytnie w ostatniej chwili tóż przed kolumną zmieniłem kierunek. Czyhali na okazję by mnie przyskrzynić. Zgubiłem ją ale w ciemno wsiadam w podmiejski pociąg. Poznaję to są Włochy, któraś z zapomnianych wiosek położona gdzieś wyżej. Ledwo ją poznaję, przebrała się w stonowaną czerń. Jest zaskoczona i płochliwie prowadzi mnie do domu, mijam miejscowych mężczyzn. Czekam cierpliwie u niej bawię się z jej synem i dwoma psami. Czekam aż wróci. Ona siedzi na małym cmentarzu przy kapliczce z Maryją, modli się o szczęście i odwagę, cała ubrana w bezkształtną czarną suknię i obszerny kapelusz. Kontemplację przerywa jej młoda para, on młody podobny do niej rzuca słowami, wymaga by zabrała tego fiuta póki się jeszcze nic złego nie wydarzyło, bez żadnej reakcji. Najwyraźniej oburzony tym do szpiku kości z furią rzuca siatką przed siebie i chce odejść. Ona zaczyna krwawić. Ja tymczasem poszedłem na spacer z białym psem, mijałem billboardy stare pozamykane sklepy chodniki z petami, i coś jeszcze co już mi umyka pamięci. Pies chyba stał na krawędzi okna, nie bał się wysokości, niekończące się pasmo bloków, labirynt sąsiedzkich waśń. W siatce, którą rzucił były dojrzałe porzeczki, cisnął nimi z postać Matki Boskiej, pękła, cała jakby we krwi, ona miała całe ręce we krwi, ściskała porzeczki albo szkło cienkie od ramki ze zdjęciem i płakała. Zanim wróciła do domu zdążyłem się już obudzić.

No comments:

Post a Comment