27/12/2011

Aleksander Wielki

zimą najwyraźniej można spotkać niebywałej wielkości komary. spaliśmy z małą w małym pokoju kiedy nagle spod poduszki wyleciały dwa ogromne komary. usadowiły się na ścianie jeden obok drugiego ale na tyle daleko, że nie mogłem być pewien ustrzelenia ich za jednym razem. kiedy zbliżyłem się by przyjrzeć się im zorientowałem się, że są jeszcze większe niż myślałem. były wielkości gołębia a w dodatku okaz po lewej był wyposażony w słonią trąbę mikrorozmiarów, że tak się wyrażę. pobiegłem po szklanki do pokoju obok i przykryłem je oba, zaraz potem mała podsunęła sztywną tekturę i posadziliśmy je obok nas na stoliku. po przebudzeniu było już lato i staliśmy na stoisku z lemoniadą, obok której jako eksponat niebywały stały dwie szklanki podparte tekturą a w nich komary. ten większy i słoniowaty zaczął się trochę rzucać z gorąca i nie zauważyliśmy kiedy zdołał podnieść szklankę na tyle wystarczająco wysoko by przecisnąć się swoją trąbą i straszyć wszystkie dzieci jakie zbierały się wokoło. postanowiłem ukrócić ten cały cyrk i jednym pewnym ruchem przycisnąłem szklankę do blatu tym samym odcinając bestii tę pokraczną trąbę. zabawne kiedy następnego dnia zobaczyłem prawie identyczną scenę w telewizji podczas seansu filmowego o Aleksandrze Wielkim.
potem jakieś zrozpaczone albo spaczone dziecko podniosło dwie szklanki do góry, po czym zrzuciło je na ziemię i komary odleciały sobie. jeszcze przez krótką chwilę próbowaliśmy je złapać ale prędzej ze strachu przed zemstą niż dla chęci zysku, bo trzeba przyznać, że te dwa okazy natury podniosły nam sprzedaż lemoniady mimo tego, iż smakowały trochę jak siki...

24/12/2011

w przeddzień świąt

podsumowując:
jedna butelka nalewki babuni
jeden dwustokilowy piec
kilka odpadnięć od ściany
krótki po północny jogging

... można wydedukować iż był to bardzo ciekawy wieczór.

wnioski płynące na dwa tysiące dwanaście?
muszę nauczyć się robić dobre nalewki
muszę przypakować w łapach pod piece
muszę przyładować w łapach na ścisk
nogi mam wystarczająco przypakowane
ale i tak muszę je przypakować na 40km

wydaje mi się, że zbyt mocny nacisk położyłem ... :)

dziś prezentujemy OAKOAK
OAKOAK website

21/12/2011

ok, trochę wypiłem

właśnie skończyłem rozmawiać z moją mamą i zacząłem szukać czego do jedzenie w lodówce. trzeba przyznać, że niewiele w niej zostało, w związku z tym rozpocząłem procedurą odmrażania. przez te dni albo nic nie jadłem albo wychodziłem z kimś na obfity lunch. ostatnio prawie ciągle mnie ktoś zapraszał albo kiedy późno wychodziłem z pracy szliśmy razem coś przekąsić na koniec dnia. no więc siedzę w domu, mam od tej chwili wakacje zimowe. robię małą kolację w piekarniku i czekając popijam aperitif sporządzony przez małą, ale mną kopnęło! mieszanka białego wina koniaku i skórki pomarańczy. mam ciekawy sen... ale zanim jeszcze przejdę do snu, właśnie skończyłem rozmawiać z małą przez telefon i w kuchni zaczął fruwać motyl, taki duży cytrynowy. nie mam zielonego pojęcia skąd się tutaj wziął o tej porze roku? teraz muszę coś zjeść. dawno nie śniła mi się moja mama. pracowała w dziwnej fabryce, blaszany dach i wielka hala produkcyjna. wszędzie były śluzy powietrzne, szybko zrozumiałem, że produkcja była sterylna i miejsce było mocno monitorowane. moja mama nie pracowała tam dobrowolnie i byłem tam po to by wynegocjować jej zwolnienie. nie wiem dokładnie jak się tam znalazłem ale w po krótkim czasie zrozumiałem ,że było to podwójne porwanie. moja mama gdzieś nagle zniknęła i szukałem jej wszędzie. pytałem wszystkim dookoła czy jej nie widzieli ale nikt nie rozumiał po angielsku. dowiedziałem się, że takich porwań jest dużo więcej i wszyscy porwani byli więzieni przez mojego tunezyjskiego podwykonawcę, który pracował na zlecenie Putina, który stał na czele siatki przestępców. Putin starał się o potrójną elekcję. ale to nie był Putin, który stał za tym wszystkim. biedny tunezyjczyk i potężny rosjanin, oboje byli opłacani przez kogoś, kto miał wejść na miejsce Putina kiedy ten zostałby skompromitowany. spotkałem nawet francuza polskiego pochodzenia, który projektował niezniszczalne budynki dla fińskiej sieci handlowej. wytłumaczył mi, że cały kompleks jest pilnie strzeżony i nie ma najmniejszej szansy na wydostanie się stąd, nawet gdybym wyskoczył przez okno to wyląduję na trawie gdzie roi się od czujników podczerwieni i wszystko jest zamknięte wysokim ogrodzeniem i pilnowane przez białoruskich strażników. w tej samej chwili chwyciłem za jego telefon komórkowy i wyskoczyłem przez otwarte okno, znajdowaliśmy się na pierwszym piętrze i wyskoczyłem na mały taras. stąd szybko wskoczyłem na rynnę i zsunąłem się trochę na dół gdzie schwyciłem się lin telefonicznych i tak powoli osiadłem na ziemi. rzeczywiście cała działka była otoczona kordonem milicjantów patrolujących zewnętrzny krąg. zobaczyłem też,że znajdujemy się w środku miasta. szybko zacząłem wykręcać numer do polski 0048997 na policję, chciałem też dzwonić do domu, do mamy, do małej i do pracy, żeby wiedzieli, że żyję i że zostałem porwany ale zanim zdążyłem wykręcić kierunkowy do polski mój budzik zaczął dzwonić siódma rano do pracy...

11/12/2011

nightcall

jest słoneczna niedziela. jakiś czas temu wróciłem z biegania. niesamowite jak bardzo łatwo i przyjemnie mi się biega, tym bardziej kiedy robi się już trochę chłodniej. dwie kapsułki cukru i kilka łyków wody nad jeziorem sprawiają, że trzymam równe tempo i zanim się zorientuję przebiegam dwadzieścia kilometrów i wracam do domu zanim jeszcze mała wstanie z łóżka. myślę, że za rok z łatwością pobiegnę maraton. chciałbym spróbować.
jestem dziś trochę w klimacie lat osiemdziesiątych.nightcall
mała pojechała potańczyć niedaleko stąd, spróbuję się tam zabrać. czuję się ostatnio dużo lepiej, sypiam regularnie, nie budzę się w nocy i częściej się śmieję. banalna sprawa praca, jestem w trakcie przygotowywania nowego projektu i ekipa, z którą pracuję jest nowa. jest nas trójka i dogadujemy się całkiem dobrze. czuję się pewniej i odważniej. niedługo przylecę do Polski i jestem ciekaw jak bardzo się zmieniło, będę musiał wszystko zapamiętać. moich rodziców i bliskich. będę musiał odświeżyć sobie ich twarze i obecność i będę musiał odświeżyć sobie wszystkie ścieżki w lesie i miasta.

nic mi się nie śni ostatnio, masakra!

nasi znajomi, którzy wyjechali jakiś czas temu do Australii znaleźli już pracę, jak na razie dorywczo pracują w kawiarni ale pozwala im to na spokojny start w Melbourne. cieszy mnie to.

29/11/2011

Gastro-entérite

zabrzmi to całkiem dziwnie ale czas jakoś płynniej leci. żeby jeszcze było ciekawiej w sobotę odwiedziłem ścieki paryskie. 48h kwarantanny w domu!

21/11/2011

można puszczać latawca bez wiatru?

tak!

daliśmy temu przykład wczoraj popołudniu. wszak nie ciągnie za nitki i nie rzuca po pysku piaskiem ale razem w czwórkę, z masłem karmelowym i cydrem jest sympatycznie. w listopadową niedzielę mogliśmy biegać w krótkim rękawku. ale wyobraźcie sobie, że przez całą drogę nic nie było widać, taka była mgła, że musiałem zwalniać przed samym sobą bo nic nie widziałem na autostradzie.

znajomym w Melbourne udało się znaleźć bagietkę i piszą o tym post, franuziki. nam udało się znaleźć polski sklep spożywczy w Beauvais, polaczki. a niektórzy pośród nas nie nie mają w zwyczaju oglądać jesieni i przypływów, kolumbijczaki.

PS.zamieszki w Warszawie dobiegły końca, lewica straciła władzę w Hiszpanii, chłopak zabił dziewczynę, dostałem nową budowę, zjadłem rosół...

13/11/2011

ćmy

w naszej sypialni spaliła się żarówka. kiedy chciałem ją zmienić zorientowałem się, że jest wielkości szklanej kuli jaką widziałem kiedyś u wróżki i w wielu filmach. zacząłem ją odkręcać i była całkiem ciężka ale tak naprawdę się zdziwiłem dopiero kiedy zobaczyłem, że cała jest wypełniona ćmami, która obijały się jak szalona we wszystkie strony. kiedy schodziłem z krzesła musiałem szybko znaleźć coś w co mógłbym owinąć kulę bo była jeszcze całkiem ciepła. kiedy ją szczelnie otuliłem zaczęła nagrzewać się i szkło powoli uplastyczniało się, żarówka zaczynała zachowywać się jak balon wypełniony wodą. ćmy zaczęły przebijać szkło żądłami, jedna mnie użądliła. wystraszony, wybudzony przez małą, która wróciła z koncertu, leżałem w łóżku z sercem, które waliło jak młot.

06/11/2011

êmikraníon

żyję z regularnym bólem głowy. pojawia się co najmniej trzy razy w miesiącu. szczęśliwie nie mam mocnej fotofobii ani fonofobii, nie wymiotuję ani nie tracę wzroku. regularnie mój mózg dezorganizuje mi moje życie. działam trochę wolniej i mówię ciszej. wszystko to ostatnio dało mi do myślenia czym jest naprawdę dla mnie ból, do którego się przyzwyczajam, i którego nikt nie widzi. zastanawiam się, w którym momencie ból przestaje być realny, czy samo wyobrażenie bólu jest na tyle mocne by mnie bolało? jeśli tak to czy wyobrażenie przyjemności albo stłumienie bólu jest wystarczające by przestało mnie boleć? przez to staram się temu zaradzić bez wsparcia medykamentów, bardzo rzadko zdarza mi się wziąć tabletkę, ostatnio wziąłem pierwszy raz w życiu 1g. przypuszczam albo dopatruję się kilku najczęstszych przyczyn bólu. po pierwsze stres w pracy, zbyt mało wody w ciągu dnia, alkohol, złe i szybkie jedzenie, lewe oko albo wszystkie ósemki, które wciąż potrafią się wyrzynać.

przez to wszystko zapomniałem co mi się śniło.

31/10/2011

kino zorza

bodajże wracaliśmy z przyjęcia urodzinowego, kiedy wszystkim zachciało się jeszcze pochodzić po mieście. byłem potężnie zmęczony i znajoma hiszpanka zaproponowała mi, że na tą noc i tak nie ma zamiaru wrócić do siebie więc mogę przespać się u niej w pokoju hotelowym. podała mi klucze od samochodu i przepustkę, hotelową kartę magnetyczną. ledwo co dojechałem pod budynek i samochód zmarł, usiadłem na ławce obok i zorientowałem się, że jestem przed budynkiem kina Zorza na Białym Kamieniu, który został przemieniony na hotel jednogwiazdkowy. nie wiedziałem jak wejść do środka by nie wzbudzić podejrzeń, było jeszcze całkiem ciemno i już miałem wchodzić do środka kiedy dostrzegłem leżące pod ławką płyty CD, byłem ciekaw co na nich jest i zacząłem je zbierać do plecaka. kiedy już skończyłem zaczęło świtać i pierwszy portier był już na recepcji. w tej chwili już naprawdę nie wiedziałem jak dostać się do pokoju, zasypiałem na stojąco. wszedłem do holu i przed drzwiami windy zacząłem grzebać po kieszeniach i w plecaku w nadziei, że ktoś z gości hotelowych przyjdzie i otworzy mi drzwi do klatki schodowej albo jeszcze lepiej od windy, nie wiedziałem nawet na którym piętrze śpi Andrea. portier zaczął się mnie bacznie przyglądać i by wybrnąć jakoś z sytuacji podszedłem do niego i spytałem czy nie ma tabletki na ból głowy, że tak mnie boli i nie mogę znaleźć kluczy. dostałem 1g czegoś białego popiłem i odszedłem ale widziałem, że zaczął przeglądać kopie wszystkich dokumentów nocujących gości, nie było ich wielu w między czasie ktoś wysiadł z windy i udało mi się zniknąć. hotel miała 15 kondygnacji podziemnych a na moich kluczach nie było żadnego numeru ani wskazówki dotyczącej pokoju, chyba lepiej byłoby dla mnie przespać się w samochodzie.

29/10/2011

byłem dziś w nocy w budynku, który nadzoruję.

widziałem się ze strażnikiem, który przyjechał z Paryża razem ze swoim psem. pierwsze co zrobił to spytał gdzie jest toaleta, nie zamknął drzwi i słyszałem jak mocno siurał. jego pies był strasznie agresywny, normalne pies stróża, poprosiłem go żeby przywiązał go do bramy bo to do czego teraz jest przywiązany łatwo wyrwać. potem sam pobiegłem z pełnym pęcherzem do łazienki, ciągle coś miałem między zębami i próbowałem wyjąć to językiem ale się nie dało i z przerażeniem stwierdziłem w lustrze, że mam ogromną dziurę w trójce po wewnętrznej stronie, wielka jak fistaszek, to nie wszystko. gdy tylko przyjrzałem się dokładniej okazało się, że wszystkie moje zęby są porowate niczym pumeks. miałem wrażenie, że mogę je wyłamać palcami. pomyślałem, że od teraz będę mył zęby co wieczór i przypomniał mi się stary sen noilurb

nasi znajomi są już w Melbourne

25/10/2011

st sauveur et brouillard 2

kolejna mgła tym razem lillowa
gare saint sauveur
nikczemne choinki już są rozgrzane.
byliśmy z małą w sali pełnej, sami, dymu. tak jak wczoraj w Lille nic nie było widać i znikałem małej co chwila, uciekałem do ścian. przy jednej z nich znalazłem lustro, w którym nie widziałem siebie. spróbowałem przez nie przejść i byłem już po drugiej stronie i chciałem pobiec do środka ale wyobraziłem sobie, że gdy tylko oddalę się to zgubię lustro i już nigdy nie będę mógł wrócić do poprzedniej sali. zacząłem szukać małej, wołałem ją i przyszła od tej samej strony gdzie wtedy byłem. była inna ale nie wiedziałem dlaczego? chciałem z nią zostać i porozmawiać ale cofnąłem się i przeszedłem z powrotem, zostawiłem ją. pobiegłem poszukać jej po pierwszej stronie lustra ale dalej już nic nie pamiętam. nie jestem pewien czy to nie moje odbicie wyszło z drugiej strony...

w tym samym czasie w śnie małej walczę z białymi brunatnymi niedźwiedziami, które pokonuję.

minęło już trochę czasu kiedy nie mieszkamy w Lille ale ciągle jest mi to miejsce bliskie. spędziliśmy tam słoneczny weekend u naszych przyjaciół, których z przykrością pożegnaliśmy przed wylotem do Melbourne. na przyjęciu było z dwadzieścia osób i jak zwykle z wielkim trudem wytrwałem do dziesiątej wieczorem, z pewnością dlatego, że mnóstwo ludzi paliło w domu a ja byłem już po jednym mojito z rumem z Martyniki, szybko i cicho zmyłem na piętro urwać sobie drzemkę i tak już zostałem do rana. opowiedziałem Arthurowi kilka dowcipów o drużynie Burzy Melbourne, obejrzeliśmy finałowy mecz futbolu i wypiliśmy sporo herbaty w akompaniamencie masła orzechowego. dostaliśmy od nich dwie saszetki domowej roboty, dwa słoiki przetworów owocowych, butelkę nalewki, mleczko kokosowe i maszynę do szycia. część do skonsumowania a pozostała część na przetrzymanie i rozwój manualny.


21/10/2011

BROUILLARD

czterdzieści minut kuracji za kierownicą w rytm pary wodnej. jechałem dziś na szkolenie z prawa budowlanego przez mgłę rozlewała się na pola, wjeżdżałem w nią by po chwili wyłonić się z niej na nowo. trawa była całkiem zmarznięta przy rowie, to chyba jesień pełną parą ciągnie.

20/10/2011

beznadziejna sztuka pozycjonowania

to nie będzie nic o żadnym nowym śnie, nocnej przygodzie, choć śni mi się wiele rzeczy przez ostatnie dni. budzę się sam o godzinie czwartej nad ranem i nie wiem jak zasnąć. męczą mnie znów wszystko naokółko. beznadziejna sprawa pozycjonowanie stron na google! nigdy nie zwracałem szczególnej uwagi na poczytność mojego blogu. wiedziałem, że moi rodzice na bieżąco czytają to co się u mnie dzieje, przyjaciele i znajomi tak samo. łudzę się, że to wciąż jest pewne panaceum na rozłąkę z nimi wszystkimi. blogspot narzucił pewnego czasu statystyki w ustawieniach generalnych, dostępnych dla każdego śmiertelnika i siłą rzeczy zacząłem przyglądać się wynikom. jakże się zdziwiłem, jestem laikiem w tej kwestii, kiedy odpowiednio zatytułowany post psoci. nie wiem jak to działa ale wystarczyło wrzucić odpowiednie hasła klucze typu: where is wally albo 20km de Paris i anonimowe procesy zaczynają działać. jak mogę temu przeciwdziałać? musiałbym wyciąć ze swojego słownictwa wszystkie znane marki, hasła wykorzystywane w reklamie i wypowiedzi celebrytów, mógłbym uciec od McDonald i MTV i Viva i CNN i Sony i DVD i EDF, mógłbym przestać i nigdy nie zaczynać rozmyślać nad kryzysem albo jeszcze bardziej dobitnie nad financial crisis, wszystkie angielszczyzny poszłyby do lamusa, mógłbym skryć się w sztuce w Monet i Picasso albo w Rutebeuf i Rimbaud ale nawet tu pozycjonowanie grasuje. jak się tego wszystkiego mogę pozbyć? kilka dni temu poszliśmy ze znajomymi na drzewa, pospinać się w koronach, trzy godziny chodziłem po linach zawieszony wysoko pośród liści, tam byłem poza zasięgiem pozycjonowania i zapomniałem o pracy, moja przegroda, przepona była rozluźniona. jutro jedziemy spotkać się z parą przyjaciół, którzy wyjeżdżają, emigrują, do Australii, nieźle się wypozycjonują.

15/10/2011

dynamicznym nie!

jakoś do mnie nie przemawiają jeszcze dynamiczne widoki, więc wracam do prostego layoutu. pojechaliśmy Land Roverem nad pikardskie pola i tuptając stopami o suchą letnią, zaoraną ziemię, która swoją drogą wydawała betonowe dźwięki, robiliśmy nagonkę. W ściernisku za miastem, obok SNCF schowała się ogromna wataha dzikich emigrantów z Afryki, która szukała schronienia i pożywienia przed zbliżającym się okresem rodnym. Udało nam się je wypłoszyć i zaczęliśmy safari. W ściernisku ukryły się stada lwów i hien wraz ze swoimi młodymi oraz żyrafy. Wszystkie zaczęły uciekać we wszystkie strony ale pola pikardskie są otoczone siatką i drutem kolczastym z trzech stron w ten sposób polowanie przebiegało dziecięco łatwo. Celowałem do zwierząt z palców, jak mały chłopiec robiłem "paf" i usypiałem wszystkie dorosłe osobniki, z wyjątkiem Żyraf, które były nadzwyczaj oswojone. Kiedy już wszystko było pod kontrolą przystąpiliśmy do zabiegu sterylizacji niestety dla mnie zabrakło czystych rękawic i w dodatku znów musiałem wstawać do pracy.

08/10/2011

vars et sava

13 rue de notre dame du thil à Beauvais notre nouveau point d'alimentation :) a tak na poważnie, jest sobota. obejrzałbym jakąś melancholię ale już ją widziałem raz. mała siedzi na telefonie z Wawą i przypomniało mi się, że otworzyli ponownie, reotwarli, sklep spożywczy. możemy kupić nawet Leszka! choć go nie lubię. pojechałbym do stanów, zawsze kiedy pada deszcz do głowy i do nosa przychodzi mi zapach mokrego asfaltu, a kiedy byłem mały krzyczałem do babci z taczki dziadka, że idziemy zbierać smołę dla królików i dla psa na zimę: ja ci dam smołę urwisie. babcie mówiła. w czasach komuny, ale pompa, nie rozróżniałem bitumów od źdźbła, cóż za bezwstydnie odmieniające się słowo dla francuza, suchej trawy. jutro biegnę 20km w Paryżu z przeciętą stopą po ostatnim weekendzie na plaży, mam wymówkę na słaby wynik!
nioska.com

24/09/2011

Diméthyltryptamine

psychoaktywność totalnie naturalna
potem dowiedziałem się o janku dziaczkowskim

latawiec

nie pamiętam gdzie dokładnie spędziliśmy te ostatnie ale musiało to być gdzieś niedaleko Normandii, zabudowa wioski w której nocowaliśmy była bardzo charakterystyczna. jak zwykle szwendaliśmy się z małą po wszystkich możliwych kątach i podwórkach i nie wiadomo kiedy dokładnie rozpoznałem starszą panią, która mieszkała w namiocie na plaży wraz z całym swoim majątkiem. spytałem ją czy nie miałaby przypadkiem starego latawca na sprzedaż i miałem wielkie szczęście po pozostał jej ostatni o klasycznej, wręcz starodawnej konstrukcji. już pierwszego dnia pojechaliśmy nad plażę, by przetestować sprzęt. przy najmniejszym podmuchu wiatru wznosiłem się do góry, przy najmniejszej chwili niepewności sprawdzałem czy poszycie dachu jest szczelne....

licheń

wraz z francuską firmą zostałem oddelegowany do Polski by wybudować wierną replikę pałacu wersalskiego pod Wałbrzychem. już na inauguracji pojawiły się moje koleżanki z podstawówki, które obgadywały tyłek mojego francuskiego kolegi. pośród zaproszonych gości były bachleda curuś oraz charlotte gainsbourg. pod koniec wieczoru pojechałem nienaprawionym rowerem na nocną imprezę do Książa ale pękła mi dętka i połowę drogi przeszedłem na piechotę. chciałem porozmawiać z charlotte ale nie miałem drobnych na drinka i wyszedłem do pracy.

21/09/2011

wrigley's spearmint

wczoraj w nocy byłem na zakupach i płaciłem za nie listkami gumy. uwielbiam bezgotówkowe wizje. w tym czasie mała była na szkoleniu w Brukseli starając się dostać do Cohors pedestris Helvetiorum a sacra custodia Pontificis. dwa niezależne sny.

18/09/2011

prześwietlona klisza

mijałem wszystkich moich przyjaciół na ulicy, którzy dziwnie mi się przyglądali. przez ułamki sekund mój wzrok prześwietlał się i tuż przed zaniknięciem błysku widziałem drugie tło, ukryte pod pierwszym, wydawałoby się jedynym realnym. druga klisza odkrywała ukryte detale, tajemnice wszystkich wokół mnie. wszyscy bez wyjątku mieli okropne twarze powykrzywiane groteskowymi zmarszczkami i byli całkowicie wytatuowani w roślinne motywy podobne do tych z Nowej Zelandii. Veules-les-Roses poraz drugi...

11/09/2011

brzuszek pełen soi

wyszedłem pobiegać, w zależności od pogody i chęci biegam godzinę lub dwie. wczoraj położyłem się z bólem głowy i w takim samym stanie obudziłem się dziś rano. w dodatku nad jeziorem był tłum ludzi, którzy przyszli na sportową niedzielę. miałem szczerą nadzieję, że skoro pada to nikogo nie będzie. kiedy już wracałem do domu, ostatnie kilometry biegną przez mały las i akurat wtedy rozpadało się mocniej. zatrzymałem się i spokojnym spacerem przeszedłem pomiędzy drzewami. bardzo przyjemne uczucie kiedy słychać deszcz i prawie żadna kropla nie spada na ciebie. miejscami wychodziłem spod liści i odchylałem głowę w górę, tak żeby poczuć krople na twarzy. taka pogoda kojarzy mi się z Karkonoszami. zacząłem na spokojnie przyglądać się naokoło i mógłbym tak dojść aż do samego domu ale wychłodziłem się i zrobiło się naprawdę zimno i mokro z zastałymi mięśniami z trudem dobiegłem do domu. wypiłem litr mleka sojowego. wczoraj i przedwczoraj spędziliśmy miły wieczór z przyjaciółmi na aperitif dinatoir i następnego dnia na Władcy Pierścieni, przyznaję się bez bicia zasnąłem w obu przypadkach! za pierwszym razem kiedy kolega tłumaczył mi gdzie będzie pracował w Rosji, bim zasnąłem obok niego na krześle. za drugim razem już bardziej subtelnie i grzecznie w połowie filmu powiedziałem, że wersja autorska jest bardzo ciekawa ale zbyt długa dla mnie i poszedłem do łóżka. nic mi się nie śniło, czytam sny francuskiego etnografa z początku XX wieku.

31/08/2011

Bretagne

dla mnie kraina superkuny. nie mogłem uwolnić się od pracy, pewnej nocy biegałem po budowie w poszukiwaniu mojego meksykańskiego przyjaciela, który szwendał się bez kasku podczas wylewania klatki schodowej. szlak by go trafił i te wszystkie głupie prefabrykaty. swoją drogą jeśli będzie wam dane znaleźć się podczas betonowania klatki schodowej albo tuż zaraz po zazbrojeniu spocznika możecie zostać oczarowani magią urywającej się przestrzeni wraz z ostatnim górnym stopniem, krótko mówiąc głupi i krótki sen ale pierwszy raz z kolegą Dawidem. pozostałych snów już nawet nie myślałem spisywać, wcale nie były banalne ale mam dość o tym myśleć jak bardzo jestem uzależniony od mojego zawodu, może powinienem się zahipnotyzować albo poddać akupunkturze? co mi bardzo przypadło do gustu to skały, we wszelkiej formie, kolorze widoczne wszędzie w każdą stronę. hektolitry cydru jaki wypiliśmy z małą podczas wakacji i moja tajna misja weryfikacyjna, kryptonim "masło na ciasto" wszystko to na falezach albo plażach lub najprościej na betonie portowym w akompaniamencie szalonych pływów, współczynników i różnych faz księżyca. poznaliśmy nowych ciekawych ludzi i pola karczochów. południowe wybrzeże wielkie, większe niż północne ale za to mniej krwiste, dużo mniej złotawe. cdn...