31/10/2011

kino zorza

bodajże wracaliśmy z przyjęcia urodzinowego, kiedy wszystkim zachciało się jeszcze pochodzić po mieście. byłem potężnie zmęczony i znajoma hiszpanka zaproponowała mi, że na tą noc i tak nie ma zamiaru wrócić do siebie więc mogę przespać się u niej w pokoju hotelowym. podała mi klucze od samochodu i przepustkę, hotelową kartę magnetyczną. ledwo co dojechałem pod budynek i samochód zmarł, usiadłem na ławce obok i zorientowałem się, że jestem przed budynkiem kina Zorza na Białym Kamieniu, który został przemieniony na hotel jednogwiazdkowy. nie wiedziałem jak wejść do środka by nie wzbudzić podejrzeń, było jeszcze całkiem ciemno i już miałem wchodzić do środka kiedy dostrzegłem leżące pod ławką płyty CD, byłem ciekaw co na nich jest i zacząłem je zbierać do plecaka. kiedy już skończyłem zaczęło świtać i pierwszy portier był już na recepcji. w tej chwili już naprawdę nie wiedziałem jak dostać się do pokoju, zasypiałem na stojąco. wszedłem do holu i przed drzwiami windy zacząłem grzebać po kieszeniach i w plecaku w nadziei, że ktoś z gości hotelowych przyjdzie i otworzy mi drzwi do klatki schodowej albo jeszcze lepiej od windy, nie wiedziałem nawet na którym piętrze śpi Andrea. portier zaczął się mnie bacznie przyglądać i by wybrnąć jakoś z sytuacji podszedłem do niego i spytałem czy nie ma tabletki na ból głowy, że tak mnie boli i nie mogę znaleźć kluczy. dostałem 1g czegoś białego popiłem i odszedłem ale widziałem, że zaczął przeglądać kopie wszystkich dokumentów nocujących gości, nie było ich wielu w między czasie ktoś wysiadł z windy i udało mi się zniknąć. hotel miała 15 kondygnacji podziemnych a na moich kluczach nie było żadnego numeru ani wskazówki dotyczącej pokoju, chyba lepiej byłoby dla mnie przespać się w samochodzie.

No comments:

Post a Comment