bodajże wracaliśmy z przyjęcia urodzinowego, kiedy wszystkim zachciało się jeszcze pochodzić po mieście. byłem potężnie zmęczony i znajoma hiszpanka zaproponowała mi, że na tą noc i tak nie ma zamiaru wrócić do siebie więc mogę przespać się u niej w pokoju hotelowym. podała mi klucze od samochodu i przepustkę, hotelową kartę magnetyczną. ledwo co dojechałem pod budynek i samochód zmarł, usiadłem na ławce obok i zorientowałem się, że jestem przed budynkiem kina Zorza na Białym Kamieniu, który został przemieniony na hotel jednogwiazdkowy. nie wiedziałem jak wejść do środka by nie wzbudzić podejrzeń, było jeszcze całkiem ciemno i już miałem wchodzić do środka kiedy dostrzegłem leżące pod ławką płyty CD, byłem ciekaw co na nich jest i zacząłem je zbierać do plecaka. kiedy już skończyłem zaczęło świtać i pierwszy portier był już na recepcji. w tej chwili już naprawdę nie wiedziałem jak dostać się do pokoju, zasypiałem na stojąco. wszedłem do holu i przed drzwiami windy zacząłem grzebać po kieszeniach i w plecaku w nadziei, że ktoś z gości hotelowych przyjdzie i otworzy mi drzwi do klatki schodowej albo jeszcze lepiej od windy, nie wiedziałem nawet na którym piętrze śpi Andrea. portier zaczął się mnie bacznie przyglądać i by wybrnąć jakoś z sytuacji podszedłem do niego i spytałem czy nie ma tabletki na ból głowy, że tak mnie boli i nie mogę znaleźć kluczy. dostałem 1g czegoś białego popiłem i odszedłem ale widziałem, że zaczął przeglądać kopie wszystkich dokumentów nocujących gości, nie było ich wielu w między czasie ktoś wysiadł z windy i udało mi się zniknąć. hotel miała 15 kondygnacji podziemnych a na moich kluczach nie było żadnego numeru ani wskazówki dotyczącej pokoju, chyba lepiej byłoby dla mnie przespać się w samochodzie.
31/10/2011
29/10/2011
byłem dziś w nocy w budynku, który nadzoruję.
widziałem się ze strażnikiem, który przyjechał z Paryża razem ze swoim psem. pierwsze co zrobił to spytał gdzie jest toaleta, nie zamknął drzwi i słyszałem jak mocno siurał. jego pies był strasznie agresywny, normalne pies stróża, poprosiłem go żeby przywiązał go do bramy bo to do czego teraz jest przywiązany łatwo wyrwać. potem sam pobiegłem z pełnym pęcherzem do łazienki, ciągle coś miałem między zębami i próbowałem wyjąć to językiem ale się nie dało i z przerażeniem stwierdziłem w lustrze, że mam ogromną dziurę w trójce po wewnętrznej stronie, wielka jak fistaszek, to nie wszystko. gdy tylko przyjrzałem się dokładniej okazało się, że wszystkie moje zęby są porowate niczym pumeks. miałem wrażenie, że mogę je wyłamać palcami. pomyślałem, że od teraz będę mył zęby co wieczór i przypomniał mi się stary sen noilurb
nasi znajomi są już w Melbourne
nasi znajomi są już w Melbourne
25/10/2011
st sauveur et brouillard 2
kolejna mgła tym razem lillowa
gare saint sauveur
nikczemne choinki już są rozgrzane.
byliśmy z małą w sali pełnej, sami, dymu. tak jak wczoraj w Lille nic nie było widać i znikałem małej co chwila, uciekałem do ścian. przy jednej z nich znalazłem lustro, w którym nie widziałem siebie. spróbowałem przez nie przejść i byłem już po drugiej stronie i chciałem pobiec do środka ale wyobraziłem sobie, że gdy tylko oddalę się to zgubię lustro i już nigdy nie będę mógł wrócić do poprzedniej sali. zacząłem szukać małej, wołałem ją i przyszła od tej samej strony gdzie wtedy byłem. była inna ale nie wiedziałem dlaczego? chciałem z nią zostać i porozmawiać ale cofnąłem się i przeszedłem z powrotem, zostawiłem ją. pobiegłem poszukać jej po pierwszej stronie lustra ale dalej już nic nie pamiętam. nie jestem pewien czy to nie moje odbicie wyszło z drugiej strony...
w tym samym czasie w śnie małej walczę zbiałymi brunatnymi niedźwiedziami, które pokonuję.
minęło już trochę czasu kiedy nie mieszkamy w Lille ale ciągle jest mi to miejsce bliskie. spędziliśmy tam słoneczny weekend u naszych przyjaciół, których z przykrością pożegnaliśmy przed wylotem do Melbourne. na przyjęciu było z dwadzieścia osób i jak zwykle z wielkim trudem wytrwałem do dziesiątej wieczorem, z pewnością dlatego, że mnóstwo ludzi paliło w domu a ja byłem już po jednym mojito z rumem z Martyniki, szybko i cicho zmyłem na piętro urwać sobie drzemkę i tak już zostałem do rana. opowiedziałem Arthurowi kilka dowcipów o drużynie Burzy Melbourne, obejrzeliśmy finałowy mecz futbolu i wypiliśmy sporo herbaty w akompaniamencie masła orzechowego. dostaliśmy od nich dwie saszetki domowej roboty, dwa słoiki przetworów owocowych, butelkę nalewki, mleczko kokosowe i maszynę do szycia. część do skonsumowania a pozostała część na przetrzymanie i rozwój manualny.
gare saint sauveur
nikczemne choinki już są rozgrzane.
byliśmy z małą w sali pełnej, sami, dymu. tak jak wczoraj w Lille nic nie było widać i znikałem małej co chwila, uciekałem do ścian. przy jednej z nich znalazłem lustro, w którym nie widziałem siebie. spróbowałem przez nie przejść i byłem już po drugiej stronie i chciałem pobiec do środka ale wyobraziłem sobie, że gdy tylko oddalę się to zgubię lustro i już nigdy nie będę mógł wrócić do poprzedniej sali. zacząłem szukać małej, wołałem ją i przyszła od tej samej strony gdzie wtedy byłem. była inna ale nie wiedziałem dlaczego? chciałem z nią zostać i porozmawiać ale cofnąłem się i przeszedłem z powrotem, zostawiłem ją. pobiegłem poszukać jej po pierwszej stronie lustra ale dalej już nic nie pamiętam. nie jestem pewien czy to nie moje odbicie wyszło z drugiej strony...
w tym samym czasie w śnie małej walczę z
minęło już trochę czasu kiedy nie mieszkamy w Lille ale ciągle jest mi to miejsce bliskie. spędziliśmy tam słoneczny weekend u naszych przyjaciół, których z przykrością pożegnaliśmy przed wylotem do Melbourne. na przyjęciu było z dwadzieścia osób i jak zwykle z wielkim trudem wytrwałem do dziesiątej wieczorem, z pewnością dlatego, że mnóstwo ludzi paliło w domu a ja byłem już po jednym mojito z rumem z Martyniki, szybko i cicho zmyłem na piętro urwać sobie drzemkę i tak już zostałem do rana. opowiedziałem Arthurowi kilka dowcipów o drużynie Burzy Melbourne, obejrzeliśmy finałowy mecz futbolu i wypiliśmy sporo herbaty w akompaniamencie masła orzechowego. dostaliśmy od nich dwie saszetki domowej roboty, dwa słoiki przetworów owocowych, butelkę nalewki, mleczko kokosowe i maszynę do szycia. część do skonsumowania a pozostała część na przetrzymanie i rozwój manualny.
21/10/2011
BROUILLARD
czterdzieści minut kuracji za kierownicą w rytm pary wodnej.
jechałem dziś na szkolenie z prawa budowlanego przez mgłę
rozlewała się na pola, wjeżdżałem w nią by po chwili wyłonić się z niej na nowo.
trawa była całkiem zmarznięta przy rowie, to chyba jesień pełną parą ciągnie.
20/10/2011
beznadziejna sztuka pozycjonowania
to nie będzie nic o żadnym nowym śnie, nocnej przygodzie, choć śni mi się wiele rzeczy przez ostatnie dni. budzę się sam o godzinie czwartej nad ranem i nie wiem jak zasnąć. męczą mnie znów wszystko naokółko.
beznadziejna sprawa pozycjonowanie stron na google! nigdy nie zwracałem szczególnej uwagi na poczytność mojego blogu. wiedziałem, że moi rodzice na bieżąco czytają to co się u mnie dzieje, przyjaciele i znajomi tak samo. łudzę się, że to wciąż jest pewne panaceum na rozłąkę z nimi wszystkimi. blogspot narzucił pewnego czasu statystyki w ustawieniach generalnych, dostępnych dla każdego śmiertelnika i siłą rzeczy zacząłem przyglądać się wynikom. jakże się zdziwiłem, jestem laikiem w tej kwestii, kiedy odpowiednio zatytułowany post psoci. nie wiem jak to działa ale wystarczyło wrzucić odpowiednie hasła klucze typu: where is wally albo 20km de Paris i anonimowe procesy zaczynają działać. jak mogę temu przeciwdziałać? musiałbym wyciąć ze swojego słownictwa wszystkie znane marki, hasła wykorzystywane w reklamie i wypowiedzi celebrytów, mógłbym uciec od McDonald i MTV i Viva i CNN i Sony i DVD i EDF, mógłbym przestać i nigdy nie zaczynać rozmyślać nad kryzysem albo jeszcze bardziej dobitnie nad financial crisis, wszystkie angielszczyzny poszłyby do lamusa, mógłbym skryć się w sztuce w Monet i Picasso albo w Rutebeuf i Rimbaud ale nawet tu pozycjonowanie grasuje. jak się tego wszystkiego mogę pozbyć?
kilka dni temu poszliśmy ze znajomymi na drzewa, pospinać się w koronach, trzy godziny chodziłem po linach zawieszony wysoko pośród liści, tam byłem poza zasięgiem pozycjonowania i zapomniałem o pracy, moja przegroda, przepona była rozluźniona.
jutro jedziemy spotkać się z parą przyjaciół, którzy wyjeżdżają, emigrują, do Australii, nieźle się wypozycjonują.
15/10/2011
dynamicznym nie!
jakoś do mnie nie przemawiają jeszcze dynamiczne widoki, więc wracam do prostego layoutu.
pojechaliśmy Land Roverem nad pikardskie pola i tuptając stopami o suchą letnią, zaoraną ziemię, która swoją drogą wydawała betonowe dźwięki, robiliśmy nagonkę. W ściernisku za miastem, obok SNCF schowała się ogromna wataha dzikich emigrantów z Afryki, która szukała schronienia i pożywienia przed zbliżającym się okresem rodnym. Udało nam się je wypłoszyć i zaczęliśmy safari. W ściernisku ukryły się stada lwów i hien wraz ze swoimi młodymi oraz żyrafy. Wszystkie zaczęły uciekać we wszystkie strony ale pola pikardskie są otoczone siatką i drutem kolczastym z trzech stron w ten sposób polowanie przebiegało dziecięco łatwo. Celowałem do zwierząt z palców, jak mały chłopiec robiłem "paf" i usypiałem wszystkie dorosłe osobniki, z wyjątkiem Żyraf, które były nadzwyczaj oswojone. Kiedy już wszystko było pod kontrolą przystąpiliśmy do zabiegu sterylizacji niestety dla mnie zabrakło czystych rękawic i w dodatku znów musiałem wstawać do pracy.
10/10/2011
08/10/2011
vars et sava
13 rue de notre dame du thil à Beauvais notre nouveau point d'alimentation :)
a tak na poważnie, jest sobota. obejrzałbym jakąś melancholię ale już ją widziałem raz.
mała siedzi na telefonie z Wawą i przypomniało mi się, że otworzyli ponownie, reotwarli, sklep spożywczy. możemy kupić nawet Leszka! choć go nie lubię. pojechałbym do stanów, zawsze kiedy pada deszcz do głowy i do nosa przychodzi mi zapach mokrego asfaltu, a kiedy byłem mały krzyczałem do babci z taczki dziadka, że idziemy zbierać smołę dla królików i dla psa na zimę: ja ci dam smołę urwisie. babcie mówiła. w czasach komuny, ale pompa, nie rozróżniałem bitumów od źdźbła, cóż za bezwstydnie odmieniające się słowo dla francuza, suchej trawy.
jutro biegnę 20km w Paryżu z przeciętą stopą po ostatnim weekendzie na plaży, mam wymówkę na słaby wynik!
nioska.com
Subscribe to:
Posts (Atom)