10/03/2015

menelski trop

wracam z kina do domu wieczorem i doganiam grupkę młodych, mijam ich oni doganiają mnie. zagaduje mnie jeden najbardziej wypity szukający demokracji wśród przypadkowych przechodniów. czuję, że wali mu z pyska, upity niesprawiedliwością swoich kumpli staje się coraz nachalniejszy i sięga po ciekawsze epitety w moją stronę dając mi do zrozumienia, że jego ziomki strategicznie rozstawiający się przede mną i za mną nie dadzą mi szans wdrapać się na fasadę rozpieprzonego budynku, niczym atrapa taniego włoskiego westernu z średniowiecznymi wykopkami archeologicznymi w zabłoconym tle.

przez kilka następnym kroków obmyślam plan, plan ucieczki przez wszystkie dzielnice miasta, dwadzieścia kilometrów. jeśli okażą się na tyle zapaleni na moją skórę to będę mógł się nawet bić przed metą, byle im tylko sprawić tą hiperwentylacyjną przyjemność z bycia łowcą. młode wilczki jednak dają mi przejść bez żadnych przyczepek ani wlepek na twarzy.

No comments:

Post a Comment