szykuję zamach na obecny stan. w dzielnicy obok nas, tam gdzie ciągle świeci Słońce, zaraz przy postoju rowerowym, za barakami budowy, czaję się i wyczekuję dogodnej chwili. mojemu siedemdziesięcio kilogramowemu ładunkowi nikt się nie oprze. kiedy go odpalę wszyscy nagle zrozumieją i poprą mnie w czynie i w myśli.
kucam cały czas i nie myślę, oby tyko nikt mnie nie wyparzył.
No comments:
Post a Comment