25/04/2015

siedemdziesiąt trzy kilogramy minus dwadzieścia jeden gram.

wycieczka w górach z grupą przyjaciół w dużym współdzielonym pokoju. spanie na podłodze i pościg za jakimś psem w dół doliny, ja sam. błądzenie po miasteczku i podziw nad światłem.
wchodzę do klasztoru i szukam mapy. zakonnice próbują mi wcisnąć jakąś kiepską skalę, gdzie nic nie widać, mapa dla dzieci. wkurzam się i wychodzę trzaskając drzwiami, straciłem pół godziny w chrześcijańskiej kolejce.
idę szlakiem w górę i mijam ludzi ze szpejem. pytam ich o zapomniany ośrodek wczasowy na szczycie. ktoś sięga po mapę i pokazuje mi trasę, rozpoznaję ścieżki, którymi biegłem za kundlem. lśni czołówką bo zmierzcha i już wiem, że w życiu nie dojdę na górę bez światła, moja latarka była na skraju wyczerpania. nocuję u nich na dole.
Kiedy docieram tam nazajutrz nikogo już nie ma. Ktoś zostawił karton z używanymi rzeczami i odnajduję jej szminkę. Byłem w rozpaczy, znalazłem pistolet i strzeliłem sobie w głowę i poszedłem dalej lżejszy.

No comments:

Post a Comment