17/04/2015

obgryź aż do kości

pojechaliśmy na wakacje starym VW do krainy położonej w górskim wąwozie. było pogodnie i strasznie cieszyłem oczy widokiem na potężny zamek przed nami. cały skąpany w promieniach, bogactwie cieni na grubych kamiennych murach, napstrzonych małymi oknami z drewnianymi okiennicami. większość była otwarta ale nikogo kto by przez nie wyglądał. było zbyt gorąco. część murów była zakorzeniona w urwisku skalnym i wyglądała jakby rzucona niby błoto zastygłe i zamieszkałe. przypomniałem sobie, że w samochodzie zostawiliśmy psa w skrzynce na narzędzia. musiało mu być okropnie gorąco by gdy otworzyłem klapę i polałem wodą na dłoń to pił tak łapczywie. poprosiłem kolegę czy mogę wypuścić go na dwór by mógł trochę pobiegać, wszak nikogo tu innego nie było. wystrzelił niczym wariat w kierunku jeziora. znikąd pojawił się inny pies i zaczęły wygłupiać się razem przy brzegu. po drugiej stronie pasł się gniady koń roboczy. psie wygłupy przybrały szybko ludzki wymiar. otępiałe zasiadły za kierownicą i gnały na wstecznym po całej polanie i kiedy wjechały na drogę omal nie doszło do poważnego wypadku, sekundy i ostatni przypadkowy manewr zadecydowały, skończyło się tylko na małym zadrapaniu ale kobieta z drugiego samochodu domagała się zadośćuczynienia. szczeniak nie chciał się do niczego przyznać. zapierał się, że ma prawo jazdy. udawał młodego blond szczyla i odszczekiwał się po włosku. kiedy zacząłem go rugać za brak roztropności i to, że kłamał w żywe oczy wszystkim wokół, skoczył na mnie. zaczął się gryźć i wić. musiałem wiele razy go przyduszać ale jego właściciel ani myślał reagować jakby wiedział czym to może grozić. im bardziej go dusiłem i zmuszałem do posłuszeństwa tym bardziej się wściekał i sublimował w zemście i zwadzie. robi lasso i łapie mi rękę na nie. ciągnie za nią i przewiesza sznur przez reling chcąc mnie unieruchomić by móc...krzyczę o nóż.

No comments:

Post a Comment