Ostatnio wspinałem się wysoko w górach.
zakładałem obozy, pierwsze, drugie...
biłem w czekany, biłem w szpilki.
Czekałem pół nocy aż się zaaklimatyzuje.
Potem w połowie trasy spotkała nas zawieja,
utknęliśmy w jaskini gdzieś na 7900 i było
ciężko, myśleliśmy o zamknięciu, zatarasowaniu
wejścia starą witryną okienną bo temperatura
spadała drastycznie szybko, większość podjeła
decyzję, że wraca, że to ponad ich siły.
Byłem już prawie u kresu sił na szczycie
kiedy i ja zmieniłem zdanie, wracam do małej.
Postanowiłem, że będę kontynuował, miałem wrażenie,
że w powietrzu skończył się tlen, powoli zamykały
mi się oczy, robiłem się senny aż w końcu się obudziłem.
No comments:
Post a Comment