16/07/2015

się replikować

Replikowałem. Mieszkałem w magazynach na Sobięcinie. Pracowałem naukowo nad płytą grzewczą. Szukałem sposobu na replikowanie materii. Kasting na kobietę domu przykrywką na pierwszy obiekt replikowania. Piszę egzamin maturalny. Siedzę w ławce z przyjaciółką z Amsterdamu. Pierwsi prace oddają kujony. Z oddaniem mojej czekam, nie chcę by była czytana pierwsza. Kiedy już oddaję kartki, ona jęczy, że już mam spokój a ona jeszcze nie ma wstępu. Ale ją wiedziałem, że nie zdań bo w pracy przytaczam teorię niewyobrażalną dla nauczycielki polskiego. Moja mama, jej siostra i koleżanka odwiedzają mnie w pracowni by sprawdzić czystość domu i nową pokojówkę. Wychodzę na spacer w celu uniknięcia jeszcze większego upupienia. Biorę że sobą płytę i pod pretekstem prezentu dla dziecka zachodzę do kiosku i buszuję w koszu z zabawkami. Wybierany szarego królika, kładę go na płytę i stukam dwa razy dwoma palcami, królik znika. Potem stukam ponownie ale nic nie powraca. Ekspedientka niecierpliwi się i wzywa milicję. Zrozumiałem, że będę potrzebował więcej energii. Więc szybko pobiegłem do domu po wtyczkę. Zajęło mi to trochę czasu bo musiałem przebić, przecisnąć się przez kontenery, które ustawiłem na wejściu by nikt mi nie przeszkadzał. Kiedy wróciłem, wszyscy już byli na miejscu. Podłączyłem szybko płytę, stuknąłem dwa razy. W dzielnicy zabrakło prądu, królik zmaterializował się, milicjanci odeszli, ekspedientka wyszła na histeryczkę i mitomankę. Było dla mnie oczywistym, że do zreplikowania bardziej skomplikowanego obiektu aniżeli pluszak, będę potrzebował skumulować dużo energii. Łapiąc piorun mógłbym przeprowadzić nawet badanie na sobie. Jestem w stanie kliknąć dwa razy. Chwilę potem już nic nie jest w stanie. Znikam i jestem gdzieś, wszędzie!

No comments:

Post a Comment