Zaczynam znów zastanawiać się nad moimi snami.
Tak jak czasami potrafię obudzić się zmęczony albo z bólem głowy tak przedwczoraj obudziłem się smutny i zadawałem sobie cały dzień to samo pytanie dlaczego? Śniłem, że płakałem i o ile w rzeczywistości nie mam ku temu żadnych powodów to we śnie wyłem niczym zbity pies. Wczoraj byłem na kolejce górskiej i zachowywałem niebywały spokój podczas nieskończonej podróży w głąb wody i spadków przyprawiających pozostałych o ekstazę. Widziałem i czułem każde przyspieszenie i zmianę kierunku jak nigdy dotąd. Czerpałem przyjemność z wiraży i rozglądałem się szczęśliwy dookoła. Zabawne jak poranna przejażdżka na rowerze i wyprzedzanie zdarzeń przy zmianie kierunku potrafiła mi zagnieździć się w umyśle. Prawdziwy "Road Sage", którego nigdy nie widziałem.
Tak jak po każdym śniadaniu wygłupiałem się przed lustrem i stroiłem do siebie głupie miny. W pewnym momencie rozbawiłem sam siebie. Moje własne opóźnione odbicie, im głębiej się w nie wpatrywałem tym bardziej mnie zaskakiwało, tym więcej widziałem je wstecz.
Wczoraj widziałem "The Life Aquatic with Steve Zissou", lubię kiedy wypełniamy przypadkiem Andersonowe filmowe luki.
No comments:
Post a Comment