strzelałem do ludzi z pistoletu. kiedy skończyły mi się naboje zacząłem szukać wśród ciał leżących na ziemi.
wystarczyło, żeby zmienić magazynek ale zorientowałem się, że to inny model i nie chcąc ryzykować zatrzaśnięcia się naboju, zacząłem przekładać ręcznie pocisk po pocisku do mojej kabury.
28/02/2015
25/02/2015
bezszczelność śledzi
pojechaliśmy z przyjaciółmi w dziewiątkę na wakacje pod namiot. mieliśmy dwa. pierwszy duży dla wszystkich i drugi mały dla dwóch osób.
zaczęliśmy rozbijać ten mniejszy wewnątrz dużego, dziurawiąc podłogę śledziami. losowaliśmy kto pierwszy śpi osobno, mógł ponadto wybrać osobę towarzyszącą.
zaczęliśmy rozbijać ten mniejszy wewnątrz dużego, dziurawiąc podłogę śledziami. losowaliśmy kto pierwszy śpi osobno, mógł ponadto wybrać osobę towarzyszącą.
24/02/2015
fermentacja
Spektakl teatralny oparty na gwiezdnych wojnach.
W rolach głównych mój kolega Maciej jako dobry starzec poszukujący Graala, znakomity polski bramkarz z papierosem jako zły poszukiwacz, który sprzeda Graala za dobrą cenę, w ten sam sposób zniszczy galaktykę oraz moja koleżanka z pracy, Sarah jako młoda adeptka astronomii, która była na misji w Haiti.
Scena pierwsza, ciemna podziemna sala.
Trójka poszukiwaczy zapuściła się na nieznaną planetę. Znaleźli małe wejście do podziemnej komnaty schowane w opuszczonej grocie wydrążonej w starych pokładach węgla. Czują, że coś się tu kryje i bacznie wypatrują wskazówek. Starzec następuje na coś nogą w warstwie kurzu. Czuje przepływającą energię i rozumie, że go znalazł. Powoli podnosi maskę Graala i w tym momencie, kiedy miał już ją wsadzić do torby, nadnaturalna siła wyrywa mu ją z rąk. To bramkarz i jego czarne moce.
"Myślałeś, że mnie oszukasz. Stary głupcze!" - powiedział zadowolony, zarobił właśnie fortunę. Potrzebował jednak ich by wrócić na powierzchnię i do galaktyki, gdyż każdy z nich znał inną część drogi.
Scena druga, ciemna podziemna grota.
Opuszczając podziemną komnatę zostawiają jej otwarty właz. Starzec wykorzystując chwilę nieuwagi kopie ile sił złego poszukiwacza, który wpada do środka komnaty. Maska wypada mu z rąk. Starzec zakorkuje wejście do sali, dla pewności skacze po ziemi. Zapada już noc, błądzą po omacku w nocy. Nie znajdują wyjścia. Ze świtem Słońca, dzięki jego promieniom znajdują szczelinę w skałach, do której podążają.
"Myślałeś, że mnie oszukasz. Stary głupcze!" - powiedział zadowolony, wychodząc z cienia Zły poszukiwacz. Przez noc udało mu się znaleźć wyjście. Wszystko wraca do normy. Maska do bramkarza, starzec do marazmu wieku, adeptka otwiera właz statku.
Scena trzecia, statek kosmiczny.
Trójka poszukiwaczy i młody mechanik pokładowy, w mojej osobie. Dostałem tę rolę przypadkiem. Kilka dni temu w smsie z wiadomością, iż zostałem wyselekcjonowany. Miałem trzymać gębę zamkniętą na kłódkę. Połączyć kilka lokalizacji na wydruku mapy w formacie A4. W między czasie mieliśmy wlecieć w rój asteroid i czekać na wstrząs by akcja wróciła na swój tor. Za naszymi plecami wyświetlano nadświetlną prędkość. Kontemplacyjna cisza, drukarka wypluła kartkę A3, mój pisak się wypisał. Nie wytrzymałem i zacząłem wspominać. Gęba bramkarza była raczej wtf!
"Przed pierwszym lotem musiałem wypełnić formularz. Byłem zaraz po szkole i miała to być moja pierwsza misja. Nie miałem zielonego pojęcia o danym rejonie i skłamałem zaznaczając: tak, znam galaktykę. Przy pierwszym wyładunku przez dobre pół godziny rozmawiałem z miejscowym handlarzem, z którym dobiliśmy targu, ręcznie robione czekoladki. Zabawiałem go różnymi dowcipami. Było całkiem sympatycznie mimo, że śmierdziało mu z ust niemiłosiernie. Po tym jak już wylecieliśmy okazało się, że wprawiłem ekipę statku w szampański humor. Według nich odbyłem pasjonującą rozmowę z czyścicielem kibli, który za chiny nie rozumiał mojego dialektu, i w dodatku ponoć nie rozmawiałem nawet z jego twarzą. W mig zrozumiałem skąd genezę smrodu" - żeby ukryć moje zażenowanie położyłem nogi na biurku, straciłem równowagę i w tym samym momencie wstrząsy wstrząsnęły statkiem. Fiknąłem do tyłu i akcja wróciła na swój tor.
W rolach głównych mój kolega Maciej jako dobry starzec poszukujący Graala, znakomity polski bramkarz z papierosem jako zły poszukiwacz, który sprzeda Graala za dobrą cenę, w ten sam sposób zniszczy galaktykę oraz moja koleżanka z pracy, Sarah jako młoda adeptka astronomii, która była na misji w Haiti.
Scena pierwsza, ciemna podziemna sala.
Trójka poszukiwaczy zapuściła się na nieznaną planetę. Znaleźli małe wejście do podziemnej komnaty schowane w opuszczonej grocie wydrążonej w starych pokładach węgla. Czują, że coś się tu kryje i bacznie wypatrują wskazówek. Starzec następuje na coś nogą w warstwie kurzu. Czuje przepływającą energię i rozumie, że go znalazł. Powoli podnosi maskę Graala i w tym momencie, kiedy miał już ją wsadzić do torby, nadnaturalna siła wyrywa mu ją z rąk. To bramkarz i jego czarne moce.
"Myślałeś, że mnie oszukasz. Stary głupcze!" - powiedział zadowolony, zarobił właśnie fortunę. Potrzebował jednak ich by wrócić na powierzchnię i do galaktyki, gdyż każdy z nich znał inną część drogi.
Scena druga, ciemna podziemna grota.
Opuszczając podziemną komnatę zostawiają jej otwarty właz. Starzec wykorzystując chwilę nieuwagi kopie ile sił złego poszukiwacza, który wpada do środka komnaty. Maska wypada mu z rąk. Starzec zakorkuje wejście do sali, dla pewności skacze po ziemi. Zapada już noc, błądzą po omacku w nocy. Nie znajdują wyjścia. Ze świtem Słońca, dzięki jego promieniom znajdują szczelinę w skałach, do której podążają.
"Myślałeś, że mnie oszukasz. Stary głupcze!" - powiedział zadowolony, wychodząc z cienia Zły poszukiwacz. Przez noc udało mu się znaleźć wyjście. Wszystko wraca do normy. Maska do bramkarza, starzec do marazmu wieku, adeptka otwiera właz statku.
Scena trzecia, statek kosmiczny.
Trójka poszukiwaczy i młody mechanik pokładowy, w mojej osobie. Dostałem tę rolę przypadkiem. Kilka dni temu w smsie z wiadomością, iż zostałem wyselekcjonowany. Miałem trzymać gębę zamkniętą na kłódkę. Połączyć kilka lokalizacji na wydruku mapy w formacie A4. W między czasie mieliśmy wlecieć w rój asteroid i czekać na wstrząs by akcja wróciła na swój tor. Za naszymi plecami wyświetlano nadświetlną prędkość. Kontemplacyjna cisza, drukarka wypluła kartkę A3, mój pisak się wypisał. Nie wytrzymałem i zacząłem wspominać. Gęba bramkarza była raczej wtf!
"Przed pierwszym lotem musiałem wypełnić formularz. Byłem zaraz po szkole i miała to być moja pierwsza misja. Nie miałem zielonego pojęcia o danym rejonie i skłamałem zaznaczając: tak, znam galaktykę. Przy pierwszym wyładunku przez dobre pół godziny rozmawiałem z miejscowym handlarzem, z którym dobiliśmy targu, ręcznie robione czekoladki. Zabawiałem go różnymi dowcipami. Było całkiem sympatycznie mimo, że śmierdziało mu z ust niemiłosiernie. Po tym jak już wylecieliśmy okazało się, że wprawiłem ekipę statku w szampański humor. Według nich odbyłem pasjonującą rozmowę z czyścicielem kibli, który za chiny nie rozumiał mojego dialektu, i w dodatku ponoć nie rozmawiałem nawet z jego twarzą. W mig zrozumiałem skąd genezę smrodu" - żeby ukryć moje zażenowanie położyłem nogi na biurku, straciłem równowagę i w tym samym momencie wstrząsy wstrząsnęły statkiem. Fiknąłem do tyłu i akcja wróciła na swój tor.
20/02/2015
moje odbicie
Zaczynam znów zastanawiać się nad moimi snami.
Tak jak czasami potrafię obudzić się zmęczony albo z bólem głowy tak przedwczoraj obudziłem się smutny i zadawałem sobie cały dzień to samo pytanie dlaczego? Śniłem, że płakałem i o ile w rzeczywistości nie mam ku temu żadnych powodów to we śnie wyłem niczym zbity pies. Wczoraj byłem na kolejce górskiej i zachowywałem niebywały spokój podczas nieskończonej podróży w głąb wody i spadków przyprawiających pozostałych o ekstazę. Widziałem i czułem każde przyspieszenie i zmianę kierunku jak nigdy dotąd. Czerpałem przyjemność z wiraży i rozglądałem się szczęśliwy dookoła. Zabawne jak poranna przejażdżka na rowerze i wyprzedzanie zdarzeń przy zmianie kierunku potrafiła mi zagnieździć się w umyśle. Prawdziwy "Road Sage", którego nigdy nie widziałem.
Tak jak po każdym śniadaniu wygłupiałem się przed lustrem i stroiłem do siebie głupie miny. W pewnym momencie rozbawiłem sam siebie. Moje własne opóźnione odbicie, im głębiej się w nie wpatrywałem tym bardziej mnie zaskakiwało, tym więcej widziałem je wstecz.
Wczoraj widziałem "The Life Aquatic with Steve Zissou", lubię kiedy wypełniamy przypadkiem Andersonowe filmowe luki.
Tak jak czasami potrafię obudzić się zmęczony albo z bólem głowy tak przedwczoraj obudziłem się smutny i zadawałem sobie cały dzień to samo pytanie dlaczego? Śniłem, że płakałem i o ile w rzeczywistości nie mam ku temu żadnych powodów to we śnie wyłem niczym zbity pies. Wczoraj byłem na kolejce górskiej i zachowywałem niebywały spokój podczas nieskończonej podróży w głąb wody i spadków przyprawiających pozostałych o ekstazę. Widziałem i czułem każde przyspieszenie i zmianę kierunku jak nigdy dotąd. Czerpałem przyjemność z wiraży i rozglądałem się szczęśliwy dookoła. Zabawne jak poranna przejażdżka na rowerze i wyprzedzanie zdarzeń przy zmianie kierunku potrafiła mi zagnieździć się w umyśle. Prawdziwy "Road Sage", którego nigdy nie widziałem.
Tak jak po każdym śniadaniu wygłupiałem się przed lustrem i stroiłem do siebie głupie miny. W pewnym momencie rozbawiłem sam siebie. Moje własne opóźnione odbicie, im głębiej się w nie wpatrywałem tym bardziej mnie zaskakiwało, tym więcej widziałem je wstecz.
Wczoraj widziałem "The Life Aquatic with Steve Zissou", lubię kiedy wypełniamy przypadkiem Andersonowe filmowe luki.
10/02/2015
100Gigahertz
drgałem pająkiem w kącie w sypialni nad oknem
kulił się i trzymał kurczowo sieci i nie widział
jak mógł uciec.
kulił się i trzymał kurczowo sieci i nie widział
jak mógł uciec.
09/02/2015
całka nieoznaczona
szpital.
mała na sali przyjęć, na stole, w łóżku w prywatnym pokoju. Śpimy razem. Mała się wypisuje i szukam jej po wszystkich oddziałach. Biegam w piżamie i nie mam miejsca gdzie mógłbym się przebrać. Błądzę po korytarzach, po dachach cynkowych, w piwnicy. Każdy mnie odsyła do innego lekarza. Schodzę po schodach, nie wiem gdzie jestem. Idę na zajęcia z matematyki i jestem mocno spóźniony. Inni czekają przed salą, ja wchodzę i profesor miesza mnie z błotem za to, że przeszkadzam w zajęciach. Choć przez szparę widziałem, że sala jest wypełniona tylko w połowie to nie mogę znaleźć miejsca dla siebie. Siadam obok małej Chinki grzecznie pytając o pozwolenie. Inne miejsca są dla mnie za daleko i nic nie widzę. Czytam szybko tabele matematyczne bo pozapominałem większości. Nic nie pamiętam.
mała na sali przyjęć, na stole, w łóżku w prywatnym pokoju. Śpimy razem. Mała się wypisuje i szukam jej po wszystkich oddziałach. Biegam w piżamie i nie mam miejsca gdzie mógłbym się przebrać. Błądzę po korytarzach, po dachach cynkowych, w piwnicy. Każdy mnie odsyła do innego lekarza. Schodzę po schodach, nie wiem gdzie jestem. Idę na zajęcia z matematyki i jestem mocno spóźniony. Inni czekają przed salą, ja wchodzę i profesor miesza mnie z błotem za to, że przeszkadzam w zajęciach. Choć przez szparę widziałem, że sala jest wypełniona tylko w połowie to nie mogę znaleźć miejsca dla siebie. Siadam obok małej Chinki grzecznie pytając o pozwolenie. Inne miejsca są dla mnie za daleko i nic nie widzę. Czytam szybko tabele matematyczne bo pozapominałem większości. Nic nie pamiętam.
06/02/2015
nirvana
świeże truskawki w biurze na budowie. kolejni petenci przychodzą do mojego kolegi.
jestem kompletnie niezaniepokojony i nieobecny.
jestem kompletnie niezaniepokojony i nieobecny.
02/02/2015
piaskowa góra
Praktycznie wszystkie wszystkie ogródki działkowe zostały zmiecione z powierzchni ziemi pod potrzeby budowy nowej japońskiej fabryki z przemysłu zbrojeniowego. Podjechałem pod halę produkcyjną i stanąłem na parkingu przed biurami, przed wejściem głównym i może dlatego, że zbyt długo siedziałem w samochodzie nie mogąc znaleźć moich dokumentów albo dlatego, że zatrzymałem się na miejscu dla niepełnosprawnych, po chwili przy moich drzwiach stał uśmiechnięty inżynier i swoim zwyczajem przywitał mnie mile z japońskim akcentem. odpowiedziałem mu również grzecznie z moim francuskim akcentem. Widzieliśmy w tej sytuacji językowy absurd, który potęgowało jeszcze bardziej moje nieuzasadnione wtargnięcie na miejsce parkingowe dyrektora. Po czym wyjaśniłem mu dlaczego znalazłem się u nich, przykładając do mojego angielskiego więcej wiśni by było mu łatwiej mnie zrozumieć. Po wszystkim podał mi swoją wizytówkę dając do zrozumienia bym już odjechał. Gdzieś ją zgubiłem w pamięci. Szkoda, że zapomniałem jak się nazywa. Podjeżdżając pod górę do skrzyżowania by wyjechać z osiedla orlego zauważyłem, że w moim samochodzie brak siedzeń a sam byłem przykucnięty na siodełku rowerowym i kiedy ruszałem z miejsca rozpędzając się spadałem z niego i musiałem przykuć się do kierownicy. Czułem się komicznie na wpół zgięty. Ludzie mi się przypatrywali jakbym miał ujarzmić dziką bestię. Potem zorientowałem się, że nie zmieniłem biegu i wyłem pod górkę na dwójce przez całe niedzielne osiedle na piaskowej górze.
01/02/2015
aby basicism
w Alpach mój tato kurwował na widok grzbietów Mt Blanc po czym widzieliśmy jeszcze stromsze skały przy naszych oczach, stare i spróchniałe.
szczyty, których nigdy nie widziałem przy tak tłustej widoczności i w pełnym słońcu nie było mi dane wspinać się na nie.
przechadzaliśmy się po dolinach pedałując rowerami wodnymi na starych wąskotorowych trasach i biorąc zakręty za szybko i zdrowo tak, że plastik i szyny czuć było na oczach.
goniliśmy brata małej, uciekał szybki drań w skradzionej drezynie i trzymał się od nas na dystans. kiedy już dosiedliśmy się do nich i kiedy już zjechaliśmy prawie w dół, przez tunel w nagłym spadku lunaparkowym, oddaliśmy go prawowitym, którzy rozpoznali numery rejestracyjne po kodzie DNA.
szczyty, których nigdy nie widziałem przy tak tłustej widoczności i w pełnym słońcu nie było mi dane wspinać się na nie.
przechadzaliśmy się po dolinach pedałując rowerami wodnymi na starych wąskotorowych trasach i biorąc zakręty za szybko i zdrowo tak, że plastik i szyny czuć było na oczach.
goniliśmy brata małej, uciekał szybki drań w skradzionej drezynie i trzymał się od nas na dystans. kiedy już dosiedliśmy się do nich i kiedy już zjechaliśmy prawie w dół, przez tunel w nagłym spadku lunaparkowym, oddaliśmy go prawowitym, którzy rozpoznali numery rejestracyjne po kodzie DNA.
Subscribe to:
Posts (Atom)