21/07/2010
brut i garb
Ok po wczorajszym dniu wszystko wydawało mi się beznadziejne, zaprzestaję używać ostatecznych kombinacji. Wszystko co udało mi się zrobić przez ostatnie dwa tygodnie zniknęło i teraz zaczynam praktycznie od zera. Garbię się ewidentnie, żeby nadrobić zaległe tabelki. Gapię się w sufit i przypominam sobie jak to kiedyś było nudzić się całymi dniami. Zabawne, że to ciągle siedzi gdzieś głęboko w głowie ta łatwość zawieszania się, rozmyślania i ... dziś jest inaczej. Udało mi się nadrobić natłustszy temat i już ciśnienie schodzi, w dodatku pomaga mi w tym butelka cydru brutalnego i dwa kawałki flanu paryskiego. Jutro jest środa jeśli się wyrobię ze wszystkim do czwartku to spędzę wieczór w Paryżu. Kupiłem też buty do biegania, spróbuję jeszcze dziś wyjść i przekonać się jak bardzo jest źle z moja kondycją, pogoda mi sprzyja bo przestało padać i jest chłodno. W dodatku przepustowość moich nozdrzy w taką pogodę mam wrażenie, że ulega zdwojeniu lub strojeniu. Niestety jestem już w połowie butelki i mój zapał znika za jednym pociągnięciem nosa z czego wcale nie jestem niezadowolony.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment