11/01/2015

bezpieczeństwo, higiena i praca

zrywaliśmy wierzchnie warstwy cennego materiału z tanich miseczek drewnianych kupionych w tanim markecie. najcenniejszą warstwę bambusa kładliśmy na matryce tytanowe i poddawaliśmy przypadkowym obciążeniom. byłem doktorantem na uczelni technicznej gdzieś nad morzem. zespół składał się wyłącznie ze starszych kolegów. po zniszczeniu cienkiej warstwy starszy kolega brał ode mnie matrycę i mierzył rezultat badania, rozwarstwienia, ich rozstaw i kształt rys. przyglądałem mu się przez ramię jak to robił. pieczołowicie, za bardzo jak dla mnie. wolałem przejść się po plaży. Tam, rozkładała się piękna i duża maszyna do wiercenia pali. stałem pod nią zapatrzony w piętrzące się kratownice, samopoziomujące się balanse. Nie mogłem wyjść z podziwu jak rosła na gorącym piasku. dopiero po chwili zorientowałem się, że nie mam kasku i mój silny instynkt BHP nakazał mi wrócić do laboratorium, swoją drogą urządzone w byłej stróżówce ratowników wopr, i poprosiłem o kask, taki z ochroną na oczy bym nie musiał zdejmować okularów.

i dostałem bon na zakupy, bo już nie było takich na stanie.

No comments:

Post a Comment