25/02/2012

Cytrynowe fistaszki

mały lądownik zszedł z orbity okołoziemskiej, przedarł się przez atmosferę i majestatycznie osiadł na bagnistej ziemi. jego silniki wyhamowujące spowodowały zapłon gazu przyziemnego cała roślinność w wyniku eksplozji w promieniu kilkudziesięciu kilometrów uległa spopieleniu. komuś uciekły dwa psy spłoszone nieznanym hałasem i zacząłem za nimi biec pozostawiając wszystkich bliskich daleko w tyle, spacerujących. zbiegłem po liściach w dół rzeki i znalazłem się w nieznanej części lasu, zgubiłem się. pamiętam kiedy bawiłem się na kanapie z matką tych dwóch szczeniaków, które teraz wywiodły mnie w pole. suka była przesympatyczna, łasiła się do każdego i wiele razy zasypialiśmy razem i budziłem się z jej pyskiem na policzku.
poczułem, że za szybko wstałem z tym snem, że to co najmocniejsze i obce w tym śnie uciekło mi, nie pamiętam. spalone ludzkie włosy niczym psia sierść między zębami.
pamiętam tylko, że kartka wyślizgiwała mi się spod długopisu, stąd to niewyraźne pismo.
nie pamiętam kiedy ostatni raz fałszywie się przebudziłem.

czytałem o tropikalnym lesie sprzed epoki lodowcowej odkrytym spod warstw wulkanicznych popiołów.
wczoraj wieczorem spróbowałem cytrynowych fistaszków.
wczoraj wieczorem wypiłem trzy butelki piwa z whisky.
wczoraj wieczorem poszedłem spać z helikopterem.



No comments:

Post a Comment