nie żebym był sentymentalny albo umierał z tęsknoty do małej.
ale Cocorosie, białe Porto z lodem i tartę tego wieczoru zjem sam.
potem obejrzę powtórki z meczu pucharu Rugby, może ta mieszanka przegoni
wszystkie chmury na picardskim niebie.
zapomniałem dodać, że na oknie w dużym pokoju, na skrzydle, którego nigdy nie otwieramy zadomowił się pająk. ma swoją sieć na podwórzu i za bardzo rozmowny to nie jest. herbaty nie pija, ale za to łapie wszystko w swoją sieć, szczególnie cieszę się kiedy złapie coś większego, na przykład gołębia albo jeszcze lepiej kiedy złapie te małe skurwiele co to o piątej nad ranem ćwierkają w najlepsze nad naszym oknem.
ci, którzy już u nas kiedyś byli pewnie widzieli zgraję ptaków, które regularnie inwazują dachy bloków na przeciwko. pierwszy raz rano czekając na wschód słońca za drugim razem zaś wygrzewając się podczas jego zachodu i pewnie nie robi im to większej różnicy czy słońce świeci czy jest pochmurnie. nie robią nic więcej niż latają, ćwierkają, kłócą się o to, który jest większy i sprawniejszy. przyznam szczerze, że robią niesamowity spektakl, kiedy zlatują się tysiącami i zasiadają do dachu i opowiadają sobie dzień ale czasami mam ochotę im wykrzyczeć, że słońca wiecznie nie będzie, że słońce zgaśnie za rok, problem w tym, że większość z nich pewnie i tak nie dożyje tej zimy.
skurczybyki są już poważnie zurbanizowane, nie boją się ani kiedy klaszczę przez okno w nadziei, że odlecą przestraszone ani kiedy gniotę plastikową butelkę, nawet kiedy bekam już to ich nie rusza, co do bekania mam za to wątpliwości co do sąsiadów, ich to pewnie porusza :) nie, nie bekam przez okno.
zauważyłem, że jest dużo mniej tych bękartów, pewnie większość jest na wakacjach.
...a i jeszcze jedną rzecz dostrzegłem. na podwórzu jest nowy klimatyzator Mitsubishi, kolejne źródło hałasu. będę może musiał ściągnąć z ich strony Support małą instrukcję, potrzebuję małej informacji, frekwencji i oktawy na jakiej nadaje ta przeklęta jednostka. dzięki temu proces adaptacji hałasu w moim mózgu przebiegnie dużo łagodniej, nastroję się po prostu.
mam ciekawą przypadłość, co niektórzy mogą to potwierdzić. po pierwsze rzadko kiedy robię sobie herbatę, choć lubię dobrą małą zieloną z kubka małej, ale kiedy już postanowię sobie zrobić herbę, to zawsze zapominam wstawić wodę do zagotowania i dziwię się, co tak długo się gotuję.
jeszcze jedna sprawa, rozpuszczam lodowe strzałki w herbacie, czas rozpuszczenia jednej lodowej strzałki w herbacie to 15 sekund licząc od momentu pierwszego kraknięcia.
udało mi się przerzucić zdjęcia z telefonu na mój komputer choć nie mam bluetooth
to saint valery en caux
No comments:
Post a Comment