28/02/2011

zdefragmentowane myśli

zmiksowałem sobie niedzielny wieczór młodym Xavierem Dolan'em, który zabił swoją matkę i Hunting My Dress. dziś jest gala Oscarów. wydaje mi się, że wygrają bracia Coen z True Grit a jeśli nie to Black Swan, bo raczej biografia jąkały a tym bardziej Rocky Balboa nie mają szans.
zastanawiam się po co biegam w niedzielę rano, zaraz po wyjściu z bramy wpadam na człapiących się quasi katolików, którzy wracają z porannej mszy i zbłąkani kierują się do najbliższego otwartego sklepu, na ich nieszczęście w tą niedzielę prawie wszystko było zamknięte, są ferie.
scenariusz jest prawie zawsze taki sam, po trzydziestu minutach mam uderzenie ciepła, które ogarnia mi całą twarz, chwilę po tym czuję przypływ sił i wzrasta mi tempo, biegnę szybciej i lżej. jeżeli skręcę do lasu biegnę dłużej niż pozostając nad jeziorem. mankament w tym, że las o ile bezludny to bardzo górzysty a jezioro jest niczym arena igrzysk gdzie ludzie mierzą sobie czas pętel i mówią sobie zdyszane dzień dobry. zgubiłem dziś ścieżkę, chciałem przebiec na skróty i wylądowałem po drugiej stronie kanału skąd nie było żadnego mostu na drugą stronę, przedarłem się przez krzaki i płot nad rzeką na teren działek ale żadna furtka nie była otwarta, kiedy próbowałem sforsować jedną nadziałem się na kolce i zrezygnowałem, zawróciłem i zrobiłem duże koło.
mam lekkie zakwasy w udach i boli mnie lewy nadgarstek.

No comments:

Post a Comment