przed wyjazdem do Szkocji naiwnie myślałem, że nareszcie będę w kraju gdzie czuję się swobodnie z językiem. jakże się rozczarowałem kiedy w pociągu miły konduktor wypuścił łańcuch dźwięków, które słabo do mnie przemawiały.
udało nam się trafić wspaniałą jak na Edynburg pogodę, dzień wcześnie wyrywało drzewa, dzień później padał deszcz, a podczas naszego pobytu nawet nieczynny wulkan witał nas serdecznie. z całego miasta najprzyjemniej czułem się na zapleczach.
z przykrością stwierdziłem, że francuska zupa cebulowa już dawno wyszła z menu zaś marchewka i imbir nie powodują żadnych ciekawych zjawisk onirycznych...
przyznaję się, nie spróbowałem żadnego miejscowego alkoholu i podobało mi się na plaży w Troon.
czekaliśmy oboje z małą na sygnał, który nigdy nie nadszedł.
oko ani
oko moje
No comments:
Post a Comment