28/08/2010

rzym

dla mnie największym i najsmaczniejszym wieczorem był ten pod Rzymem, na drugi dzień po przylocie pojechaliśmy na kolację ze znajomymi naszego hosta, jedna z wielu miejscowości, które od dawna służą rzymianom do umilania sobie weekendów, również osteria także zjedliśmy wiele miejscowych specjałów za naprawdę niewielkie pieniądze.
wydawałoby się, że świetna sprawa ale już po przystawkach myśleliśmy, że umrzemy z przejedzenia. wioska mieści się gdzieś na wzgórzach pod miastem, w tej samej okolicy byliśmy dzień wcześniej oglądać spadające gwiazdy. tak jak każdym większym mieście było dużo komicznych samochodów i szalonych kierowców tak tym bardziej w stolicy. oprócz kolacji na wsi z Rzymu zapamiętam jeszcze Panteon, lody, fontannę di Trevi, błaźniących się legionistów przed obcokrajowcami w niebieskich słuchawkach.
Panteon jest urzekający i dostojny, cała jego konstrukcja betonowa, kopuła i proporcje są fenomenalne przy nim koloseum i cała antyczne miasto było dla mnie nudne, choć fontanna di Trevi była dla mnie równie ciekawa to jednak z całkowicie innych powodów a mianowicie, w całym mieście jest pełno turystów jedzących te okropne i smaczne lody robiących sobie masowe zdjęcia, słuchających przez słuchawki swoich przewodników, robiących sobie zdjęcia ze zboczonymi legionistami ku chwale Cezara tak przy fontannie di Trevi wszystko powyższe blednie, tam jest apogeum. wszyscy ulegają jakiejś magii, tłoczą się jeden przy drugim udając, że rzucają pieniądze do wody wszystko to w akompaniamencie wszechobecnej żandarmerii oraz hinduskich emigrantów robiących zdjęcia polaroidami.
do Rzymu odniosłem się z małej litery i sceptycznie choć było bardzo ciekawie i wszędzie można było nabyć wodę na ten cholerny upał, ok trochę marudziłem.















No comments:

Post a Comment