06/06/2010

po burzy

powietrze jest lekkie, złapałem lekkie przeziębienie, które nałożyło mi się na alergię.
podwójnie ciężka sprawa, kichać na zmianę zarazkami i pyłkami. przechodzi mi na szczęście.
wczoraj zbiegiem okoliczności trafiliśmy na czoło rowerowego peletonu wieńczącego Fête du vélo, kolesie współorganizujący imprezę mieli siedmioosobowy rower i zaprosili nas do wspólnego pedałowania przez miasto, utworzyliśmy razem masę krytyczną liczącą lekko z 700 rowerzystów. pod wieczór, pierwszy raz było tak naprawdę ciepło, odbyła się druga część imprezy polegająca na anarchistyczno-apokaliptycznym przedstawieniu peletonu ironicznie przerysowanych cyklistów. gdybym widział ich(miejscowych aktorów) pierwszy raz urzekłaby mnie cała ta fanfara czerpiąca z Trio z Belleville, żeby nie mówić kopiująca, ale niestety tą trupę udało mi się już poznać w kilku ostatnich przedsięwzięciach jakie miały miejsca na Gare St Sauveur i przyznam, że mimo tych wielkich starań, jakie niewątpliwie w to włożyli to nic w tym interesującego dla mnie nie było, może poza tym, że czułem zapach siarki i prochu, który już dawno uleciał mi z głowy. poza tym widownia, która dała się oczarować wyłącznie krzykami "ajajaj Kanibaal" i mgiełką kolorowych światełek to łatwy łup.
wracając do domu, trzeba podkreślić iż nie było żadnych aut na drogach, trafiliśmy na lekki wernisaż rysunków znajomej małej, plus jej krótki materiał dźwiękowy o podróżnych snach przypadkowych ludzi, to plus sok porzeczkowy i kawałek ciasta pomogło mi zapomnieć na chwilę, że zmagam się z moim globusem i 50% wydajnością moich nozdrzy.
udało mi się spełnić choć w odrobinie i wziąć udział w wyścigu, pierwszy raz w życiu, nie wygrałem, przewróciłem się, mam strupy i start był do dupy.
kilka dni wcześniej poszliśmy do kina na film, który bardzo przypadł mi do serca, lekka przesada ale dawno nie używałem tego sformułowania :) Baaria cała melodia w tym języku oraz krajobrazy południowych Włoch sprawiło mi wiele przyjemności, dodam, że diametralnie zmieniłem zdanie o powojennych Włoszech.











No comments:

Post a Comment