Na obrzeżach niewielkiego miasta w Polsce znajdował się niewielki rezerwat rdzennych Indian, prowadzony przez znajomą małej ze studiów. Pamiętam, że od zawsze była zapalona czerwonym tematem. Zaparkowaliśmy samochód na pobliskim parkingu wiedząc, że niedaleko musiał być ów tajny sklep mleczarski prowadzony przez misiowatego ex-eksperta od ministeru obrony terytorialnej. Był. Podjechaliśmy tam naszym Polonezem z podwyższonym zawieszeniem by sprawiał wrażenie suwa ale daleko nie zajechaliśmy. Sklep był po drugiej stronie ulicy, może to i lepiej bo w szóstkę w poltku było bardzo niewygodnie. Mój kuzyn prowadził jak szalony a i w ten sposób zrobiliśmy lepsze wrażenie na dyrekcji kramu.
No comments:
Post a Comment