06/05/2010
szczęśliwego nowego roku
rodzice są u mnie i wszyscy już posnęli. dotarły do mnie zdjęcia z ostatnich gór.
ostatnio praca zabiera mi czas, staram się poruszać i załatwiać sprawy szybciej w pracy ale przez to czas przyspiesza, zbliżam się do prędkości światła. podróżuję w przyszłość, spacerując po wczoraj. pokazałem Paryż rodzicom jak mogłem najlepiej ale w kilka godzin ileż można zobaczyć, dużo czasu spędza się w metrze. ile się nabiegaliśmy po mieście, żeby zobaczyć "to i owo", całkiem byłem zaskoczony jak dobrze orientuję się bez mapy. pod koniec dnia niestety dorwała mnie lekka migrena i w dodatku w pociągu obok nas usiadła kobieta z dwojgiem małych dzieci, coś za zwieńczenie mojej męki, kiedy tylko udało mi się przysnąć rozlegał się pisk niemowlaka odsuniętego od sutka.
o wiele mocniej zapamiętam przedłużony weekend w Lille, kiedy mogliśmy spędzić czas razem, rodzice przywieźli mi kiszonego ogórka, brakuje mi ogórków i mgieł. pamiętam taką gęstą śmietanę w Karkonoszach w styczniu.
czas szybko leci, nie tak dawno poznałem żonę kolegi, z którym pracuję i dziś mi on mówi, że w tym tygodniu ona będzie rodzić, albo ja coś przeoczyłem albo to ten czas.
chyba jeszcze zostajemy tu gdzie jesteśmy przez następny miesiąc decyzyjność HR kuleje najwyraźniej.
byliśmy z małą kilka razy na wystawie kolesia z Afryki w gare saint sauveur i stoi mi ością ten kontynent i to jak go wszyscy rżną.
z ciekawostek osiedlowych, w zeszły weekend było święto zupy, czy też jak mała woli złotej warząchwi. wuchta wiary wypełzła.
swoją drogą nic mi się nie śni, nie podoba mi się to. idę spać, tato zaczął chrapać a mój bezpiecznik pstryknął, to znaczy że energia potaniała.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment