Byliśmy na campingu nad morzem na wakacjach. Przyglądaliśmy się włoskiemu facetowi, który szkolił chińskich turystów w grze badmintona. Grali bardzo wysoko i głośno. Na koniec chciałem mu pogratulować i akurat lotka wylądowała przy mojej kostce.
Z racji tego, że nie mówię po włosku zacząłem do niego mówić po francusku ale szybko zrozumiałem, że on nic nie rozumie i przeskoczyliśmy na angielski.
Pokazałem mu nasze rakietki, do których przywiązane były malutkie paletki wielkości dziecięcej dłoni. Zaimponowałem mu trudem jaki sobie zadajemy w grze.
Wieczorem graliśmy z sąsiadami. Na stole stał szklany wazon wypełniony kartami. Należało napełnić go szarym nieprzejrzystym dymem, który wdmuchiwało się ustami uprzednio zaciągając się niewiadomego pochodzenia papierosem.
Wygrywała osoba, która w tym mini smogu wyciągnie najwyższą kartę.
No comments:
Post a Comment