wczoraj śmiertelnie objadłem się sufletem. pierwszy na słono baskijski jeszcze mi smakował ale drugi z gruszkami na słodko wyszedł mi.
widzieliśmy dużo dywanów w tym apokaliptyczne, widziałem też kota i owce, którym brakowało siódmej nogi. przeczytałem, że katechetka uratowała gimnazjalne dusze, weekend pełen znaków od boga? ciężko mi piszę się znak zapytania.
widziałem ostatnio La science des reves, śniłem też, że kolejny prezydent kolejny raz rozbija się samolotem.
wczoraj spędziłem prawie cały dzień na zwymyślaniu słów, które zaczynają się od głupi.
np głupia konstytucja albo głupi kolega etc.
śpimy u koleżanki, której sąsiedzi z góry śpiewają codziennie rano. staję się głodny i myślę o jogurcie.
wczoraj w nocy sąsiedzi z naprzeciwka zrobili próbę generalną przed parapetówką na 10 listopada, głupia parapetówka.
zjadłem surową dynię, nigdy nie umrę, a pestki posmarowałem masłem i posypałem morską solą, rozgrzałem piec i wysuszyłem. tego samego dnia Mohamed zjadł mi połowę.
moje nogi rwą się do biegania i w ramach substytutów za życia dużo chodzę na ugodę.
znów zaczynam marzyć, bardzo chciałbym albo byłoby ciekawie móc albo chociaż tyle...
No comments:
Post a Comment