mala miejscowosc w Belgii toz przy granicy z Francja
nie wiele tam widzielismy, raptem kilka ulic i automat
z cola
ale bylismy na cmentarzu zolnierzy z 1914-1918 roku.
masakryczne, tuzin chlopakow z Nowej Zelandii, 19 lat
zgineli tego samego dnia albo dzien po dniu, 92 lata temu.
cmentarz jak cmentarz ale dziwnie mnie sie zrobilo na mysl
o iperycie unoszacym sie w powietrzu i o miesie armatnim.
to byla pierwsza wyprawa rowerowa! nasze miejskie krazowniki
spisaly sie na medal, mala wszak zgubila srube ale nic strasznego
cydr w pelnym sloncu nad jeziorem dal w czache, mnie napewno!
milo sie jechalo przez mosty zwodzone i kladki, wszak woda byla syfiasta
az trudno uwierzyc, ale to nic.
po drodze bylo nam do kilku wiosek, ktore juz byly zamkniete albo do
swietnego zlomowiska z tajnym zelbetowym dworkiem w tle, postindustrial
rzadzi!
komary sie spalaly, ryby sie grzmocily, ptaki ploszyly jednym slowem
eskapada.
nie trzymam kierownicy
prostuje ramiona wzwyz
jade po rowni, pewnie
obserwowany usmiechem
No comments:
Post a Comment