15/10/2014

coraz trudniej mi zrozumieć

Sala wypełniona widownią po brzegi, orkiestra została wyrzucona by pomieścić ich jeszcze więcej. Zaczyna się straż pożarna. Ochotnik numer jeden wybrany z widowni lekko tłustawy w czarnej pelerynie. Scena przed treningiem, lekkie skłony i podskoki. Obroty wokół własnej osi. Jeden ze strażaków, który już był na scenie opowiada swoją historię. Zaczyna piktogramić ludzi swoją niedolą strażacką.
Wyjazd na akcję, powrót, jedzenie, rutyna
wakacje, jedzenie, rutyna, wyjazd na akcję,
powrót, jedzenie, wakacje, rutyna i śmiech.
Ponoć już po dwóch tygodniach zwariował kompletnie. Nagle w głębi widowni, gdzieś na wysokości piątego rzędu, którego krzesła najwidoczniej były usunięte, przejeżdża w poprzek sali kartonowy czerwony wóz strażacki. Strażak trzyma w ręku garnek wypełniony wodą na sygnale i znika. Ochotnik numer dwa, wybrany z widowni, ciągle mężczyzna w sile wieku. Ta sama procedura rekrutacyjna co wobec pierwszego. Za chwilę wchodzi kobieta na scenę, żona jednego z ochotników ale nie daje jasnego sygnału którego. Zaczyna oklepywać tego pierwszego zatrzymując rękę tuż przed jego ciałem. By widownia mogła bliżej przeżywać dramat sytuacji jeden ze strażaków akompaniuje kobiecie z drewnianą deską do cięcia mięsa i udkiem kurzym. Totalna synchronizacja ruchów nie pozwala połapać się ludowi, iż nie zachodzi cielesny kontakt pomiędzy nią a nim. W dodatku wszyscy zaczynają rozumieć, że to żona kandydata numer dwa, kiedy wyraźnie zaczyna się o niego martwić. Mówi, że za mało je, że nie zjadł wcale i że numer jeden zjadł najwyraźniej dużo więcej niż on. Strażak z wozu gaśniczego pojawia się na nowo, tym razem w małym radiowozie i gna tekturą przez widownię w przeciwnym kierunku. Zachodzi do zderzenia, także i tym razem ma ze sobą garnek wody. Wcześniej strażak, który został na scenie schodzi, bierze do ręki garnek zostawiony w pierwszym wozie i w momencie kiedy dochodzi do zderzenia oboje jednocześnie pukają się garnkami, dzięki temu chwila zostaje spotęgowana akustycznie i wizualnie bo woda chlapie na widzów najbliżej siedzących, ku uciesze suchej reszty.
Nadchodzi punkt kulminacyjny spektaklu. Strażak z radiowozu informuje, iż wcześniej to był on w wozie gaśniczym a teraz jest w drugim i sprawdzał wcześniej kierunek ale go nie ma, nie istnieje.
Wszyscy wracają na scenę, kobieta w centrum, jest przebrana za choinkę, pierwszy ochotnik trzyma transparent "Paź" i wchodzi od lewej, drugi od prawej strony z napisem "dziernik" i oboje formują hasło nad choinką. Dwóch strażaków kłania się do pasa i ten z deską puka w nią imitując pukanie do drzwi. Następuje cisza.

No comments:

Post a Comment