20/10/2012

trochę beznamiętnie

przez ostatni czas jestem zawieszony. myślę, że w głównej mierze przez moją pracę.
codziennie rozmawiam z trzydziestką różnych ludzi, odpowiadam im na pytanie podpisuję faktury, wysłuchuję ich narzekań i wdycham dym z papierosów. po całych pięciu dniach weekend okazuje się dla mnie zbawiennym czasem, kiedy nie muszę widywać się z nikim.
lubię moje weekendy, trochę zaprzepaszczone i przechodzone. od czasu do czasu mam szczęście widywać przyjaciół, którzy wpadają na chwilę, jak Sandra i Macio dwa tygodnie temu.
a morze i klify
pa pa ryż
beauvois

w zeszłą niedzielę pobiegłem z kolegami z pracy, w sumie było nas piętnastu w grupie ośmiuset czterdziestu biegaczy.
nie golę się ostatnio równoważąc zarost dobrze zawiązanym węzłem od krawata.
idę zjeść kilogram chleba...








No comments:

Post a Comment