29/01/2010

żyję... :)

ale nie mam czasu na pisanie :)
minął miesiąc od powrotu z Polski, wczoraj widziałem zdjęcia rodziców z biegówek, ale im zazdroszczę pogody!
coś się zmieniło w pracy, choć nadal czasami jest ciężko, to ludzie już się powoli do mnie przyzwyczaili, ale przede wszystkim nasze couchsurfing'owe towarzystwo ma wpływ na moje samopoczucie. nie mówię to o hostowaniu, ale o stałej ekipie w Lille. bardzo polubiłem spotkania, i choć nie zawsze jest na nie siła i czas to kiedy jednak już można i się chce to zawsze jest okazja spotkać się w gronie znajomych, no bo chyba jeszcze nie przyjaciół?
bardzo lubię wieczory, gdzie w ciągu jednej sekundy muszę przełączać się z francuskiego na angielski albo na polski, a w tle słychać niemiecki albo portugalski, choć głównie to francuski.
zabawy językowe mają też miejsce w biurze, w mięsnym i w piekarni :)
na każdym, no prawie każdym, spotkaniu pojawiają się miejscowe specjały, co również jest niepowtarzalne. 5 rodzajów tarty w jeden wieczór to sporo za dużo jak na mnie.

dziś jest piątek, weekend!
idziemy całą paczką na kręgielnię w Lomme.

miłego weekendu wam życzę moi drodzy, w Wałbrzychu, we Wrocku, w Poznaniu i Warszawie i w Bydgoszczy :) a z resztą co tam, gdziekolwiek jesteście.
cześć.

No comments:

Post a Comment