23/12/2009

w 20 minut do okoła świata

zostaliśmy z małą ostatnimi ludźmi na Ziemi. Na placu Grunwaldzkim szukałem czegoś do jedzenia, w "Społem" były tylko stare makowce i nie akceptowali kart płatniczych. Przy sobie miałem tylko portmonetkę małej i płacąc wysypałem wszystkie szczeniaki na blat. Czekałem później na autobus, ale wszystkie uciekały mi i jedyny, na który zdążyłem to nr 17. Byłem lekko zdziwiony co też siedemnastka robi na placu więc spytałem kierowcę czy na pewno jedzie na Biały Kamień? Bruce Willis powiedział mi, że jedzie na rynek główny. To już było podejrzane. To był stary Jelcz więc łatwo było podważyć drzwi i uciec. Pobiegłem na drugi przystanek i tam czekałem na inne połączenie razem z małą. Po całym przystanku spacerowało gro policjantów i radiowozy zajmowały każde miejsce parkingowe. Następnie przenieśliśmy się do podziemi, już klasycznie, i tam szukaliśmy wyjścia, ogromne niekończące się korytarze, kotłownie i ten charakterystyczny zapach spalonego oleju i rdzy. Weszliśmy do dużej pływalni wypełnionej zielonym kisielem gdzie w oddali kobieta mieszała ciecz rękoma. W małym pomieszczeniu obok był stos ludzkich czaszek, spalonych, pękniętych od strzałów w tył głowy. Obok nas była drabinka i postanowiłem, że nią uciekniemy. Kiedy mała wspinała się do góry ja dawałem jej ogień zasłonowy z wiatrówki. Kobieta była zaskoczona i miałem wrażenie, że nas znała.

tego samego dnia ...










No comments:

Post a Comment