24/02/2013

Mers-les-Bains


















pojechaliśmy z małą na najbliższe klify do Mers-les-Bains w zeszły weekend.
wczoraj wieczorem poszliśmy w trójkę do małego baru na hiszpańsko-lokalny melanż kuchni.
w tym tygodniu byłem w Paryżu poszwendać się po barach, pogapić się na ludzi i pogadać o giełdzie.
dziś znów prószy śniegiem, miałem nadzieję na koniec zimy i początek lata.
przedwczoraj zrobiłem jogurtowe ciasto z miksowanymi jabłkami i gruszką.
w ciągu tygodnia przewiało mi plecy, umyłem ubikację, wziąłem prysznic, byłem w lesie.

tylko jedno z powyższych zdań nie jest prawdziwe.

01/02/2013

SP 25

z dzisiejszej perspektywy moje szkolne życie nigdy nie było za łatwe.
najtrudniejszym dla mnie momentem w tygodniu były dni kiedy mieliśmy zajęcia sportowe.
szatnie zlokalizowane w ciemnym korytarzu bez okien na przeciw wejścia do tajemnej kotłowni pełnej nudystycznych kalendarzy i ciągłe piski dziewczyn i głupie przed-testosteronowe erupcje podglądających ich chłopców. potem każdy ściągał rekordowo szybko majtki, nigdy białe i potem biegiem na sale gimnastyczną. nienawidziłem tych dni z całych sił. wczoraj byłem tam znów, tego samego dnia. trzydziestoletni, sporo musiałem powtarzać żeby tak długo utrzymać się w piątej klasie. czekając na dzwonek rozglądałem się po całej sali i wlepiałem ślepia w drabinki przy ścianie, nie mogąc się nadziwić ich wysokiej rozdzielczości. tym razem szybko zrozumiałem, że to sen. wchodząc do klasy wszystkie dziewczynki mi się przyglądały. w głębi słyszałem strzelanie.