29/06/2011

migrena

średnio co kilka dni boli mnie głowa. w miesiącu wypada po trzy cztery razy.
w kuchni znalazłem spleśniałą truskawkę. za trzy miesiące jest półmaraton w Paryżu.
nasza jogurtiera spisuje się bardzo dobrze. jest gorąco, w domu, w biurze i na dworze.
podwójną ulgę przynosi noc. wczoraj wieczorem wesołe miasteczko było zamknięte. wróble wciąż rosną i ćwierkają.

zmiksowałem już truskawki z jogurtem... pomaga. upał i ból głowy ustają.

pojechaliśmy do Wersalu!
dostaliśmy lody od Marie!
mała wróciła do domu!






16/06/2011

wyspy owcze

na zachodzie bez zmian...
wróciłem późno z pracy i bez kolacji pojechałem na przedstawienie
81:1 do poduszki i z racji tego, że nie wiem co z urlopem.
przegapiłem zaćmienie księżyca!

07/06/2011

impasse

ubiegły tydzień był dla mnie łaskawy, przepracowałem zaledwie trzy dni i mogłem cieszyć się małą i przyjazdem moich rodziców.
jeszcze przed ich przylotem odbyliśmy z małą małą krucjatę rowerową, a raczej małą masę krytyczną. zebrało się nas około setki osób i odbyliśmy honorową rundę wokół centrum miasta.
WALCZYMY O SWOJE PRAWA! putain!
należy umożliwić gejowskim parom wspólne odbywanie służby w siłach specjalnych!
należy zalegalizować związki międzygatunkowe!
należy ukierunkować wszelkie dewiacje społeczne w jednym właściwym kierunku!
należy zapłodnić wszystkie puste wesołe miasteczka ludźmi głodnymi taniego hazardu!
należy ukrócić migrację i emigrację używanych ubrań, wspomagając chiński import!
należy niezwłocznie rehabilitować i pozbawić immunitetu wszelkie pseudogotyckie maszkarony!

precz z fałszywym i rozdmuchanym konsumpcjonizmem!
precz z turyzmem!
precz z alkoholem z muzyką, mgłą i słońcem!
PUTAIN!!
żądam rewolucji i odwrócenia biegunów magnetycznych tu i teraz!
wszystkie minigolfy za free 24h!
znaki diakrytyczne WON!
futuryzm do władzy, pigułki przeciwsenne do kosza!
niech żyje odgórne regulacja snu!
melanż, stagnacja słów i zez!

tego weekendu wypiłem z małą i rodzicami zaledwie dwie butelki nieklarowanego piwa, bo musiałem prowadzić samochód. odwiedziliśmy falezy, najpiękniejsze francuskie wsie i średniowieczne normandzkie uliczki. gdyby nie niedzielny badminton moje mięśnie umarłyby ze zgryzoty i zastałbym się w kanapie na cały wolny czas. było bardzo miło.
zaś myśli rewolucyjne nachodzą mnie o północy jako reminiscencja słonecznych dni w zestawieniu z dzisiejszą pogodą pod psem. dzień spędzony na budowie był błotnisty.
otwieram czerwiec...