jest weekend,
już od jakiegoś czasu nie miałem ani czasu ani ochoty na utrwalenie tego co się dzieje w mojej głowie. przyznam, że przerzuciłem się na drobne rysunki, które zaraz po chwili ląduję w koszach, w mieszkaniu, na budowie... albo zostawiam je na stole, tak by mała mogła się pośmiać.
za dwa tygodnie minie dwa lata jak ogarnia mnie dyssypacja francusko-polska.
w ten weekend jak ten, nic nie robię. mam innemuri w głowie krążące w setkach, tysiącach i milionach spraw, które może mnie tak naprawdę nie interesują.
robi się coraz cieplej i mój projekt zbliża się do końca. jeśli nie dojdzie do żadnych mocniejszych rotacji kadrowych pozostaniemy tu gdzie jesteśmy w przeciwnym razie...
No comments:
Post a Comment