06/10/2008

norway

nie jest tak łatwo wybrać kilka tych fotek, które najbardziej odbiły się w pamięci.
okazuje się, że 6tyś km było potrzeba by odnaleźć sen z bułgarskich gór.
po drodze spaliśmy w Kopenhadze. myślę, że z Kristiany pochodzące rowery świecą tylko nielicznie, choć pomysł i integracja rodzic-dziecko wielce na tym zyskują. pamiętam z dzieciństwa podróże w taczce, po pokrzywy na surówkę, po słomę (smołę :) dla królików.

potem był pierwszy kontakt z morzem północnym, a może to jeszcze cieśnina była...
w każdym bądź razie szwecja, mała wioska rybacka, wszędzie brak ludzi, pochowani, zapracowani, nawet rybaków nie było. pięknie czysta woda, zimno ale jeszcze słonecznie.wyjechaliśmy z kolejnego tunelu w słońce, w morze w góry niestety też w turystów. jak widać tu ich nie widać, ostatnie zagrodzone skrawki molo
zatopione mamuty, dzikie sady i słodkie jabłka
niepoznane brukowane części miast w krainie asfaltu
najbardziej tęskno mi do gór do łódek zacumowanych wysoko na płaskowyżach
do znikających szlaków i jezior, cholera mnie bierze na myśl, że to wszystko jest tak czasowo nieosiągalne
jednokolorowe, jednoznacznie zagubione...
...i zielone.

No comments:

Post a Comment