28/02/2025

Wilkołaki ze wsi

Byliśmy na wsi z dziećmi, a w pobliżu grasowała wataha wilków. Musieliśmy się schować w oborze. Sprawdzaliśmy wszystkie drzwi, czy są zamknięte, i przez przypadek obudziłem syna, który spał z innymi na antresoli. Chciał zejść do mnie, mimo że błagałem, żeby został i nie budził reszty. Oczywiście wszyscy się obudzili – akurat w porze podwieczorku – i zaczęli grzebać w torbach z jedzeniem, hałasując bez opamiętania. Wtedy usłyszeliśmy wycie wilków. Musiałem rozdzielać dzieciaki, które rzuciły się na słodkie ciastka, jakby to był ich ostatni posiłek. Nagle wilki dostały się do obory i porwały wszystko – torby, jedzenie, a my nie zauważyliśmy, że zniknęła też najmłodsza dziewczynka!

Znalazłem się w mieszkaniu na Białym Kamieniu. Przeszukiwałem wszystkie pomieszczenia, szukając wilków. Dopiero w garderobie, w ciemnościach, gdzie mało co było widać, je znalazłem. Jeden rzucił się na mnie i ugryzł w nogę. Obudziłem się na chwilę, ale zaraz zasnąłem, żeby dośnić resztę historii. Tym razem miałem aerozol i zapalniczkę. Zionąłem ogniem prosto w jego pysk. Łuna płomieni odsłoniła pozostałe sylwetki – pożerały nasze jedzenie. Na podłodze leżała dziewczynka. Niewiele było widać, ale wszystkie oczy, nagle ludzkie, zwróciły się na mnie. To nie były wilki, to były ludzkie postacie! Rzuciły się na mnie, a ja uciekłem do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi. Trzymałem klamkę z całych sił, bo ktoś z drugiej strony napierał na nią w dół, coraz mocniej.

Czarny smog zaczął się pojawiać – unosił się przy przejściu z wilczej do ludzkiej postaci. Dym przeciskał się przez szczelinę pod drzwiami. Gdy dostrzegłem zarys psiej czaszki, rąbnąłem ją śrubokrętem – sadza opadła na podłogę. Ale w tym samym momencie ktoś inny stał już za mną, w ludzkiej postaci. Zanim zdążył mnie dźgnąć nożem, obudziłem się.