04/05/2024

Z wizytą u dziadków

 Kilka dni temu odwiedziłem moich dziadków. Byli w wyśmienitej formie, na nowo razem. Miejsce, w którym teraz żyli było bardzo nieznane i sklecone na szybko, to tak pobieżnie okiem rzucając. Oboje byli szczupli i jacyś młodsi, bez cukrzycy i nadwagi. Dziadek otwierał przejście w ścianie pomiędzy salonem i sypialnią. Wstawił kratę w drzwi, zdjąwszy ją z okna w salonie. Salon miał chyba z 6 metrów wysokości. Teraz montował tam rolety elektryczne. Silnik już był podwieszony do sufitu, zastanawiałem się jak to sam zrobił? Powiedział mi, że ma rusztowanie, na które wszedł i tyle. A teraz, ma problem bo kable są za krótkie, żeby sięgnąć do łóżka. Zaczął mierzyć krótką linijką drewnianą, po 10 cm, pisząc bez zawahania długopisem po stole, potem markerem sumował wszystko, 2,1m. Rolety były z okazji albo znalezione na złomie. Ledwo zasłaniały to ogromne okno. W zasadzie nie było tam żadnej ściany na zewnątrz tylko jedno olbrzymie okno na ogród. Na podłodze były wszędzie wióry z cięcia drewna, ścianka zasłaniająca łóżko od strony okna postawiona z pustaków na położonym teowniku ocynkowanym. Profil był na położony starym stole, który pamiętam z dzieciństwa. Wszystko było trochę chybotliwe ale nikt się tym nie przejmował. Chciałem odkurzyć podłogę z wiór. Mieli dobry budowlany odkurzacz, ale kiedy tylko go włączyłem babcia przybiegła i krzyknęła, że ten się zaraz zepsuje i da mi mniejszy, domowy który lepiej wciąga, parówka Zelmera ale nie było worków...wybiła 7 rano musiałem wracać....