pojechaliśmy w trójkę albo czwórkę na wakacje gdzieś do biednych krajów, norwesko polsko francuski mix. od rana do wieczora odurzaliśmy się miejscowymi specjałami od zapominania. pod koniec pobytu byliśmy już tak mocno nadszarpnięci finansowo, że stać nas było na wszystko byle tylko zapomnieć jeszcze więcej. błądząc po plaży w niewiadomym kierunku natrafiliśmy na opuszczoną chatę na wydmach skąd dochodził zapach oleju lnianego. poszedłem pierwszy gdyż z całej grupy to właśnie ja chodziłem najlepiej pod wiatr. w środku był kompletny burdel, podłogi zachlapane farbą, po kątach pełno próbek małych butelek po oleju lnianym rozdawane w aptekach dla biednych, których nie stać było na inną niepamięć. starszy pan był już tak bardzo uzależniony, że wszystkim zajmował się jego paroletni wnuk. mały wyuczył się kilku zdań na pamięć by sprzedać obrazy na ścianie i wyciągnąć jak najwięcej kasy od turystów. wybrałem kilka najciekawszych kawałków z kilku obrazów w sumie było tego może z pół kilograma. potem dziad wziął się za malowanie zaczynając od szkicu trzęsącą się ręką. żeby kontynuować musiał założyć sobie zęby i w tym momencie przyszły dziewczyny, które swoim łamanym hiszpańskim sprawiały ból. czułem jak wkłada sobie każdy ząb, jeden po drugim zaczynając od ostatnich trzonów. musiał mocno się namęczyć by trafić pierwszym do szyny. miał całą rękę w gębie i przyjrzałem się z bliska, szyna była kompletnie zardzewiała i czułem jak mocno go boli i krępuje wkładać je sobie w obecności młodych zapomnianych kobiet.